Rozmowa Piotra z Mają Jońską

Piotr – Dzień dobry, witam serdecznie naszą wyjątkową gościnię – Panią Maję Jońską, absolwentkę naszej szkoły, która swoją pasją i pracą inspiruje wielu ludzi. Dziś mamy przyjemność porozmawiać o wspomnieniach z czasów szkolnych, o tym, jak wyglądała nauka tutaj kilkanaście lat temu, oraz o tym, jak szkoła wpłynęła na Pani dalszą drogę życiową. Pani Maju, dziękujemy, że znalazła Pani czas, aby się z nami spotkać. Zacznijmy od wspomnień – czy miała Pani ulubiony przedmiot w szkole podstawowej?

Maja Jońska – Tak, wszystkie. Zasadniczo ja bardzo lubiłam się uczyć i sprawiało mi to radość. Oczywiście ten, kto mnie pamięta ten wie, że miałam szyję pełną medali z różnych dyscyplin, więc ten w – f był wiodący. Jeśli chodzi o naukę, to lubiłam wszystko, może czasami miałam drobny problem z historią.

Piotr – Jacy byli kiedyś nauczyciele? Czy był ktoś kto zapadł Pani szczególnie w pamięć?

Maja Jońska – Tak. Zapadły mi w pamięć szczególnie dwie osoby i mam nadzieję, że dostając zaproszenie przyjdzie moment, kiedy będę mogła podziękować za te lata. Była to moja pierwsza wychowawczyni, pani Małgorzata Pejczar, oraz pani Dziachan, moja druga wychowawczyni, która wprowadziła mnie w świat harcerstwa. Obie wychowawczynie były takimi drugimi mamami, które bardzo dużo mnie nauczyły. Na ich wspomnienie zawsze mi się robi ciepło na sercu. Kiedy ostatnio spotkałam panią Pejczar, obie się popłakałyśmy, więc myślę, że to jest jakaś taka relacja, która niewątpliwie zapada w pamięć.

Piotr – Czy pamięta Pani jakieś szkolne tradycje, które szczególnie Panią cieszyły?

Maja Jońska – Cała szkoła mnie cieszyła, ale najbardziej pamiętam nocowanie w Sokołowsku, połączone z super grami terenowymi. Pamiętam też skakanie przez linę na szkolnym korytarzu, na długiej przerwie. Byłam jedyną, która potrafiła skakać na dwie liny. Wszelkie apele, wszystko co się działo w szkole, było okraszone taką wyjątkowością, ogromem włożonej pracy, zaangażowania. Bardzo dobrze też wspominam gazetkę szkolną, która pokazała mi, że mam jakieś pióro – chociaż teoretycznie byłam ścisłowcem – a wówczas zaczęła się moja kariera z pisaniem, które teraz jest moim źródłem utrzymania.

Piotr – Jakie zabawy na przerwach albo wyjazdy klasowe najbardziej   Pani wspomina?

Maja Jońska – Niewątpliwie nocowanie w Sokołowsku – to był sztos i nikt takich atrakcji nie miał. Liny na przerwie… a i jeszcze w pokemony młóciliśmy na przerwach. Potem pokemony zostały zabronione w szkole i trzeba było w podziemiach uruchomić „gang pokemonowy”.

Piotr – Jakie były Pani marzenia, kiedy była Pani w naszym wieku i czy już wtedy planowała Pani swoją przyszłość?

Maja Jońska – Ja miałam wiele marzeń, ale generalnie marzyłam o tym, aby być szczęśliwą. Myślę, ze mało dzieciaków teraz o tym marzy. Raczej marzą o zrobieniu wielkiej kariery,  pieniądzach,  drogich samochodach, fajnych domach. Ja po prostu chciałam  być szczęśliwą i to było moje główne marzenie. Pomysłów na siebie miałam wiele – od tego, że chciałam być wojowniczą księżniczką Kseną, po bardziej realne zawody typu weterynarz –  może chciałam iść w ślady taty. Chciałam być też prawnikiem, aktorką, chciałam skuwać lód na ulicach. Generalnie chciałam być szczęśliwa i mocno to szczęście identyfikowałam  ze sportem.

Piotr – Jakie wyzwania miała Pani jako przewodnicząca szkoły i czy to doświadczenie nauczyło Panią czegoś co przydaje się teraz w dorosłym życiu?

Maja Jońska – Nauczyło mnie organizacji, obudziło kreatywność. Jest to funkcja, która otwiera nas na wystąpienia publiczne, buduje pewność siebie, przełamuje nasze opory i lęki związane z podejmowaniem decyzji, odpowiedzialnością. I dzięki byciu przewodniczącą w końcu przestałam się śmiać, gdy mówiłam do mikrofonu. Dawało mi to olbrzymią radość realizacji siebie jako dziewczynki z głową pełną pomysłów i energii, która nie zawsze była dobrze spożytkowana. Bycie przewodniczącą  pozwalało mi w pozytywny sposób dać upust mojej energii.

Piotr  – Czy organizowała Pani jakieś wydarzenia szkolne – na przykład festyny czy kiermasze?

Maja Jońska – Tak, oczywiście. Może organizowałam to duże słowo – współorganizowałm. Współpracowałam z Kają Dróżdż, która przede mną piastowała tę funkcję. Później, pod jej okiem, współorganizowałam z panią Dziachan różne kiermasze, gry terenowe. Pomagałam przy organizacji wyjazdów, zbiórek „Góra grosza”, makulatury.

Piotr  – Czy wspomina Pani jakieś zabawne sytuacje z czasów kiedy była Pani w szkole?

Maja Jońska – Wspominam. Co prawda nie ma się czym chwalić, ale opowiem. Nauczyciele, którzy mnie pamięta wiedzą, że byłam bardzo głośną, charyzmatyczną dziewczynką. Pomijając sytuacje między rówieśnikami – bo takich była masa włącznie z robieniem komuś złośliwości, była taka sytuacją, którą do końca życia zapamiętam. Przedziwna rzecz, którą zrobiłam podczas wyjścia na jakąś rocznicę wstąpienia do Unii Europejskiej. Mieliśmy żółte i niebieskie balony i tak z nikąd postanowiłam uderzyć panią Joannę Jankowską u tym balonem w głowę, przy wszystkich. Na tamten moment nie było mi do śmiechu. Po czasie się śmieję, bo nie potrafię powiedzieć co mnie pociągnęło wtedy do tego czynu.

Piotr  – Jakie wydarzenie zorganizowane przez Panią w szkole wspomina pani najmilej?

Maja Jońska – Pamiętam jak zorganizowałam grę przyrodniczo- terenową w ramach lekcji przyrody. Uczestnicy musieli odkrywać punkty mapy, poprzez odgadywanie zagadek. Wszystko zrobiłam ręcznie, bo nie było jeszcze komputerów. Pamiętam, że nie zdążyliśmy uwinąć się podczas jednej godzinny lekcyjnej.  Koleżanki i koledzy prosili nauczyciela, by poświęcił następną  godzinę  na dokończenie gry, ponieważ bardzo im się podobała. Myślę że to było takie wydarzenie, które wspominam najmilej.

Piotr  – Czy pamięta Pani swój pierwszy kulinarny eksperyment?

Maja Jońska – Pamiętam wiele pierwszych kulinarnych eksperymentów. Myślę, że każdy kucharz się ze mną zgodzi, że każdy kulinarny eksperyment jest pierwszy – czy to bierzemy się za ryby, mięsa, wypieki. To zawsze jest ten pierwszy raz kulinarny. Natomiast takim daniem które wspominam, było sobotnie śniadanie, które chciałam zrobić rodzicom za trud, który wkładali w tygodniu w wychowanie mnie i brata.  I wymyśliłam sobie że przygotuję im śniadanie – jajko a’la poche, które teraz jest dość popularne. Ja robiłam je w takim worku. Wbijałam tam jajko, dodawałam dodatki typu ser, szynka, szczypiorek i ugotowałam w kąpieli wodnej. I generalnie taki sposób przygotowania jajek jest bardzo popularny i można go znaleźć w Internecie. Jednak wtedy, było to coś innego. To był taki zapamiętany przeze mnie eksperyment kulinarny i podobno bardzo udany.

Piotr – Bardzo dziękujemy, Pani Maju, za poświęcony nam czas i podzielenie się swoimi wspomnieniami oraz doświadczeniami. Miło usłyszeć, jak wiele ciepłych wspomnień jest z nią związanych. Życzymy Pani dalszych sukcesów i mamy nadzieję, że jeszcze nie raz odwiedzi Pani nasze szkolne mury. Dziękujemy raz jeszcze i życzymy wszystkiego najlepszego!