Nasza Szkoła rozpoczęła obchody swojego 50-lecia, świętując pół wieku działalności edukacyjnej i wychowawczej. Wydarzenie to jest doskonałą okazją do podsumowania dotychczasowych osiągnięć, jak również przypomnienia sobie historii szkoły i jej wkładu w rozwój kolejnych pokoleń. Uroczystości związane z jubileuszem to wyjątkowy czas zarówno dla uczniów, nauczycieli, jak i lokalnej społeczności.

Obchody 50-lecia będą trwać przez cały rok szkolny. W ramach jubileuszu planowane są liczne wydarzenia, które zaangażują uczniów, nauczycieli, rodziców oraz sympatyków placówki. Mają one na celu nie tylko uczczenie historii, ale również integrację społeczności szkolnej i spojrzenie w przyszłość z nadzieją na dalszy rozwój i sukcesy.

Grudzień 2024

Jubileusz 50-lecia Szkoły – święto pełne wzruszeń i wspomnień

Nasza szkoła obchodzi w tym roku wyjątkowy jubileusz – 50-lecie swojego istnienia. Z tej okazji uczniowie i nauczyciele wspólnie przygotowali niezwykłą uroczystość, która zabrała nas w podróż przez pół wieku szkolnej historii. W inspirującym przedstawieniu, nawiązującym do klasycznej „Opowieści wigilijnej”, przypomnieliśmy sobie najważniejsze wydarzenia, osiągnięcia i tradycje, które kształtowały naszą społeczność. Nie zabrakło wzruszających wspomnień, świątecznej atmosfery i muzyki, która podkreślała magiczny klimat tego wyjątkowego dnia.

Uroczystości jubileuszowe zgromadziły wyjątkowych gości, którzy wspólnie z nami świętowali 50-lecie szkoły. W wydarzeniu wzięli udział przedstawiciele władz miasta, posłowie na Sejm, reprezentanci kuratorium oświaty, instytucji kultury, a także dyrektorzy okolicznych szkół i przedszkoli. Swoją obecnością zaszczycili nas również nauczyciele, którzy przez lata kształcili kolejne pokolenia uczniów, absolwenci, którzy wrócili, by powspominać szkolne lata, a także obecni uczniowie i ich rodzice.

Już od progu gości witano w wyjątkowy sposób. Uczniowie wraz z Jankiem, przebranym za Jana Kochanowskiego – patrona naszej szkoły, tworzyli niezapomnianą atmosferę uroczystości. Towarzyszyła im pani Joanna, z którą zapraszali przybyłych do wpisania się w pamiątkowej księdze. Ten symboliczny gest nie tylko podkreślił rangę wydarzenia, ale także pozwolił uczestnikom zostawić swój ślad w jubileuszowej historii naszej szkoły. To ciepłe powitanie stało się pięknym wstępem do wspólnego świętowania.

Uroczystość pełna wzruszeń i wspomnień

Jubileusz 50-lecia szkoły poprowadzili z wdziękiem Zosia i Wojtek, wprowadzając uczestników w wyjątkowy klimat tego święta. Uroczystość rozpoczęła się od wprowadzenia sztandaru oraz wspólnego odśpiewania hymnu państwowego i pieśni szkoły, co podkreśliło wagę tego wydarzenia.

Następnie głos zabrał dyrektor szkoły, który w swojej przemowie przybliżył historię placówki, przypominając najważniejsze momenty i osiągnięcia z ostatnich pięciu dekad. Po nim swoje życzenia złożyli zaproszeni goście – przedstawiciele władz, instytucji i społeczności lokalnej. Wszyscy wyrazili uznanie dla pracy szkoły, a także przekazali symboliczne upominki, które będą piękną pamiątką tego wyjątkowego dnia.

Jubileusz 50-lecia – podróż w czasie

Po oficjalnej części uroczystości rozpoczęło się wyjątkowe przedstawienie przygotowane przez uczniów i nauczycieli. Justyna, zasiadając z uczniami, zaczęła czytać fragment opowiadania, które przeniosło widzów w czasie. Wkrótce na scenie pojawił się duch (w tej roli wystąpiła Iga oraz Józia), który zabrał Asię, Olę, Emila i Alana w niezwykłą podróż do roku 1974 – roku powstania szkoły.

Ten etap widowiska wypełniły dźwięki muzyki lat 70. Ósmoklasistki zachwyciły publiczność tańcem do piosenki Bee Gees, wprowadzając atmosferę tamtych lat.

W tle wyświetlono widok dzielnicy i szkoły nagrany z drona, zestawiony z archiwalnymi zdjęciami okolicy z lat 70. oraz ich współczesnym wyglądem. To połączenie muzyki, tańca i obrazów stworzyło niezwykłą podróż w czasie, która wzruszyła i zachwyciła wszystkich obecnych.

Jubileusz 50-lecia – historia szkoły na wesoło

W kolejnej części przedstawienia na scenie pojawili się budowniczowie szkoły – (w tej roli wystąpiły Jagoda, Kristina i Lena), którzy pokazali w humorystyczny sposób początki naszej placówki. Na początku szkoła była „postawiona do góry nogami”, co symbolizowało wyzwania stojące przed jej założycielami. Dopiero gdy zgodnie uznano, że fundamenty szkoły powinny stanowić nauka, tradycja i bezpieczeństwo, budowę rozpoczęto właściwie.

Kulminacyjnym momentem było wejście Cecylii, wcielającej się w rolę pierwszej dyrektor szkoły, Alicji Szulczyk – Krawuczke. Z elegancją przecięła symboliczną wstęgę, ogłaszając oficjalne otwarcie szkoły, a następnie zaprosiła wszystkich na lekcje, uderzając w pierwszy szkolny dzwonek.

Jubileusz 50-lecia – wędrówka w lata 80.

Duch czasu zaprosił wszystkich w kolejną podróż, przenosząc widzów w lata 80. – dekadę, w której szkole nadano imię Jana Kochanowskiego. Na scenie ponownie pojawiła się Cecylia, wcielająca się w rolę ówczesnej dyrektor Marii Budzyń, by ogłosić ten doniosły moment.

Z dużą elegancją Natalia wniosła na scenę portret patrona szkoły, a widownia z zapartym tchem obserwowała, jak z ekranu przemawia sam Jan Kochanowski. Dzięki technologii sztucznej inteligencji patron ożył, dzieląc się swoimi refleksjami i przekazując inspirujące słowa do zgromadzonych.

Tę część uroczystości ponownie rozświetliły radosne tańce świątecznych skrzatów z klasy 2, które swoją energią i urokiem zachwyciły całą publiczność.

Jubileusz 50-lecia – czas na Naszą Budę

Duch czasu przeniósł wszystkich do lat 90., kiedy w szkole rozpoczęła działalność legendarna gazetka „Nasza Buda”. Na scenie pojawili się Kacper, Marcel, Hania i Olek – redaktorzy gazetki – pochłonięci przygotowywaniem kolejnego numeru. Z entuzjazmem zastanawiali się, czy ponownie uda im się odnieść sukces i zostać zaproszonymi do popularnego programu telewizyjnego „5-10-15”.

Po ukończeniu pracy nad jubileuszowym numerem specjalnym, redaktorzy z rozmachem wkroczyli w interakcję z publicznością, schodząc ze sceny i rozdając widowni świeżo „wydrukowane” egzemplarze gazetki. Był to moment, który w humorystyczny sposób przypomniał o dawnych czasach szkolnych redakcji.

Duch wraz z uczniami zwrócił uwagę na rozwój działań medialnych szkoły, wskazując, że dzisiaj „Naszą Budę” zastąpiła szkolna telewizja Tele 15. Na tę wyjątkową okazję uczniowie-telewizyjni dziennikarze przygotowali wywiady z absolwentami szkoły.

Jubileusz 50-lecia – lata 90. i otwarcie na Europę

W latach 90., gdy Polska zaczęła otwierać się na Europę, w szkole powstał prężnie działający Klub Europejski, który przez 20 lat organizował liczne wydarzenia i inicjatywy. Na scenę wkroczyły Julia, Natalia, Ania i Amelia, które właśnie wróciły z Parady Schumana w Warszawie. To prestiżowe wydarzenie uczniowie mieli okazję odwiedzić dzięki wygranej w konkursie.

Dziewczyny podzieliły się wspomnieniami, pokazując zdjęcia z Parady Schumana, a w tle rozbrzmiewała wzniosła Oda do Radości, wykonana na pianinie przez utalentowaną Solomiję.

Na zakończenie tej części programu nie mogło zabraknąć radosnego akcentu – świąteczne skrzaty z klasy 2 uświetniły scenę wykonaniem piosenki zespołu Gawęda Mały człowiek, która wprowadziła lekki i optymistyczny nastrój.

Jubileusz 50-lecia – rok 2004 i szkolne innowacje

Kolejnym przystankiem w naszej podróży był rok 2004, kiedy szkoła stała się częścią Sieci Szkół Wspierających Uzdolnienia oraz członkiem Stowarzyszenia Szkół Innowacyjnych Regionu Wałbrzyskiego. Na scenie pojawiły się Ariana, Vlada i Karina, które przypomniały o wyjątkowych warsztatach słowiańskich – jednym z wielu innowacyjnych projektów realizowanych w szkole.

Mirela uświetniła tę część programu pięknym wykonaniem ludowej piosenki Lipka, które idealnie podkreśliło nawiązania do tradycji.

Duch wraz z uczniami zaznaczyli, że warsztaty stały się nieodłącznym elementem życia szkoły i są kontynuowane nawet w trudnych czasach, takich jak pandemia. Następnie wyświetlono film, który wprowadził zgromadzonych w świąteczną atmosferę, ukazując przygotowania i przebieg warsztatów bożonarodzeniowych – jednego z wielu przykładów integracji tradycji z nowoczesnością w szkolnym życiu.

Jubileusz 50-lecia – wolontariat i pomoc dla potrzebujących

W kolejnej części przedstawienia na scenie pojawili się wolontariusze Klubu Ośmiu – Ania, Klaudia, Emilka, Michał, Marcin oraz absolwentki Maja i Zuzia. Uczniowie przypomnieli o wyjątkowej inicjatywie, jaką była zbiórka na edukację dla Chantale, dziewczynki z Rwandy, którą szkoła adoptowała na odległość. Z radością pokazali, jak wypełniali przekaz pieniężny oraz odpisywali na list od Chantale, pełen ciepłych słów.

Wolontariusze podkreślili również swoje zaangażowanie w liczne zbiórki dla potrzebujących, w tym w akcję Szlachetna Paczka, która od lat angażuje społeczność szkolną w pomoc osobom w trudnej sytuacji.

Na zakończenie tej wzruszającej sceny chór uczniów zaśpiewał piosenkę Filipa Lato Sto, której słowa symbolizowały zaangażowanie wolontariuszy, którzy żyją aktywnie, pomagając innym i realizując swoje wartości.

Jubileusz 50-lecia – czytelnicze tradycje szkoły

Od 2016 roku szkoła aktywnie uczestniczy w akcjach czytelniczych, takich jak Jak nie czytam, jak czytam, które mają na celu zebranie jak największej liczby osób czytających w jednym czasie. Te pomysłowe akcje stały się ważną częścią szkolnej tradycji i z roku na rok zyskują na popularności. Film przedstawiający kolejne edycje tych wydarzeń pokazał, jak uczniowie angażują się w promowanie czytelnictwa.

Na scenie pojawiły się Marta i Janek, którzy opowiedzieli o czytelniczych zwyczajach naszej szkoły. Wspomnieli o udziale w konkursie Pożeracze książek, Ogólnopolskich Wyborach Książek, a także o codziennym nawyku rozpoczynania dnia od 10 minut czytania. Z dumą opowiedzieli o pasowaniu na czytelnika, które jest jednym z pierwszych, ważnych momentów w życiu pierwszoklasisty.

W tle, jako hołd dla literatury i książek, Mirela wykonała piosenkę Jestem Twoją bajką z Akademii Pana Kleksa, która wprowadziła magiczną atmosferę czytelniczych przygód.

Jubileusz 50-lecia – 100-lecie odzyskania niepodległości

Rok 2018, obchodzony jako 100-lecie odzyskania niepodległości, stał się doskonałą okazją, by przypomnieć, jak w szkole dbamy o historię i patriotyzm. Na scenie pojawiła się klasa 2, w której Julia wcieliła się w nauczycielkę, a Lila, Aisa, Szymon i Amelka odgrywali role uczniów.

Nauczycielka poprowadziła dyktando niepodległościowe, a uczniowie zaprezentowali różne pomysły na obchody święta – proponowali m.in. stworzenie drzewa genealogicznego, koncert pieśni patriotycznych, bieg niepodległościowy oraz wspólne odśpiewanie hymnu o godzinie 11:11.

Duch w tej scenie podkreślił, że w szkole od lat kultywowana jest tradycja spotkań z kombatantami, którzy przekazują młodemu pokoleniu wartości związane z historią i walką o niepodległość.

Na zakończenie tej patriotycznej części uroczystości chór szkolny wykonał Piechotę, dodając uroczystości jeszcze większego ładunku emocjonalnego.

Jubileusz 50-lecia – Powrót do teraźniejszości

Po fascynującej podróży w czasie wracamy do teraźniejszości. Na scenie pojawia się Dawid, który jako dyrektor przygotowuje się do swojego wystąpienia podczas uroczystości. Pomaga mu bibliotekarka Ania, która przynosi segregatory pełne artykułów prasowych o szkole, dokumentujących jej historię i sukcesy.

Dawid z wielką pasją wspomina o współpracy z Szkołą Podstawową nr 1 w Pszczynie, licznych sukcesach sportowych, udziale w próbie bicia rekordu Guinnessa, działaniach samorządu szkolnego, oraz o osiągnięciach w programie Odyseja umysłów. Jednak martwi się, czy uda mu się zapamiętać wszystko, o czym chciałby opowiedzieć, i czy zdąży wszystko przygotować.

W tym momencie na scenie pojawia się Filip, który wciela się w rolę Sekretarza i przynosi melisę na uspokojenie, pomagając dyrektorowi się zrelaksować. Następnie na scenę wkracza Magda, dyrygentka chóru, która zaczyna rozśpiewywać chórzystki.

Wśród chórzystek panuje jednak niepokój – Maja, która ma zaśpiewać solówkę, martwi się, że przez nerwy straci głos i nie poradzi sobie z występem. Madzia, uspokajając ją, przypomina, że nie ma się czym przejmować, i razem wykonują piosenkę Kamień z napisem Love z repertuaru Enej, niosąc pozytywną energię na scenie.

Na zakończenie uroczystości uczniowie, pełni ciekawości, zwracają się do ducha z pytaniem, czy mogą poznać przyszłość. Duch z tajemniczym uśmiechem odpowiada, że za 50 lat, podczas obchodów kolejnego jubileuszu szkoły, uczniowie odnajdą kapsułę czasu.

W tej kapsule będą się znajdowały wszystkie dokumenty, pamiątki i wspomnienia z dzisiejszego wydarzenia – jako świadectwo historii szkoły, którą tworzyli i będą tworzyć kolejne pokolenia. Duch z uśmiechem dodaje, że to właśnie oni, młodsze pokolenie, będą za 50 lat opowiadać o tym, jak rozpoczęli nową kartę w dziejach swojej szkoły.

Jubileusz 50-lecia – finałowa piosenka

Na finał uroczystości Mirela i Wojtek wraz z chórem zaśpiewali piosenkę Lubię wracać, która doskonale oddała klimat tej wyjątkowej chwili.

Piosence towarzyszył film, w którym Zosia i Staś wcielili się w uczniów z lat 70., którzy, jako dorośli ludzie, po wielu latach wracają do szkoły, by przyprowadzić do niej swoje dzieci. To wzruszający moment, który pięknie połączył przeszłość z teraźniejszością, ukazując, jak szkoła przez lata pozostaje miejscem, do którego zawsze warto wracać.

Po przedstawieniu uczniowie oraz zaproszeni goście mieli okazję uczestniczyć w poczęstunku, na którym nie zabrakło specjalnego tortu z okazji jubileuszu szkoły. W holu szkoły wystawiono zdjęcia, które ukazywały ważne wydarzenia z historii placówki oraz zmiany, jakie zachodziły na przestrzeni lat. Goście mogli także obejrzeć wyjątkową aranżację sali lekcyjnej z lat 70., a także pokój nastolatka z tego okresu, co przeniosło ich w czasie do dawnych lat szkolnych. To była doskonała okazja do rozmów, wspomnień i integracji, a także do odkrycia, jak szkoła zmieniała się na przestrzeni dekad. Całość dopełniała możliwość obejrzenia szkoły, która przez te wszystkie lata stała się miejscem wyjątkowym, pełnym tradycji i wspomnień.

Magiczna podróż w czasie – 50-lecie szkoły

Wystawa przygotowana z okazji jubileuszu 50-lecia szkoły zachwyciła wszystkich odwiedzających. Zarówno uczniowie, jak i dorośli – rodzice, absolwenci i goście – mieli okazję odbyć niezwykłą podróż w czasie, która przeniosła ich prosto do lat 70., kiedy szkoła rozpoczynała swoją działalność. Całość wystawy podkreślała nie tylko bogatą historię szkoły, ale także ducha wspólnoty, pracy i tradycji, którymi szkoła kierowała się przez wszystkie lata swojej działalności. Hasło umieszczone na ścianie – „Nasza codzienna praca dla Ciebie, Ojczyzno” – przypominało o wartościach, jakie przyświecały edukacji w tamtych czasach.


Każdy detal, od starych ławek i tornistrów po makatki na ścianach, kwietniki z paprotkami i plakaty z ówczesnymi hasłami, przywoływał wspomnienia i pozwalał poczuć atmosferę tamtych czasów. Dla starszych gości był to powrót do młodości – wielu z nich z uśmiechem wspominało swoje szkolne lata, stojąc przy formalinach z lekcji biologii czy oglądając „Elementarz” Falskiego. Dla młodszych była to żywa lekcja historii – fascynujące spojrzenie na codzienność rodziców i dziadków.
Można było zobaczyć szkolny fartuszek z charakterystycznym kołnierzykiem, dotykały drewnianych ławek z otwieraną półką, a nawet zasiadały w fotelach przy herbacie w szklankach z koszyczkami, jakby wciąż trwał rok 1974. Plakat Edwarda Gierka, kwietniki i gobeliny na ścianach, żywa choinka z ręcznie robionymi ozdobami, muzyka w tle z lat 70-tych – wszystko to budowało autentyczny klimat, który zachwycił zarówno młodych, jak i starszych uczestników.


Jedną z największych atrakcji była możliwość dotknięcia eksponatów, co szczególnie przypadło do gustu uczniom. Wielu z nich po raz pierwszy w życiu zobaczyło maszynę do pisania, szkielet w szkolnej pracowni czy płytę winylową. Oglądali zeszyty swoich rodziców, słuchali ich opowieści i z zaciekawieniem przyglądali się, jak wyglądała młodzieżowa przestrzeń z gitarą, proporczykami i plakatami na ścianach.


Dorośli nie kryli wzruszenia. Jeden z absolwentów wspominał: „To tak, jakby ktoś nagle otworzył drzwi do moich szkolnych wspomnień. Nawet zapach tej sali przypomina mi moje dzieciństwo.” Uczniowie z kolei podziwiali, jak różniła się codzienność tamtych lat od współczesności, a jednocześnie odnajdywali w niej wiele podobieństw.
Jednym z najbardziej urokliwych elementów wystawy z okazji 50-lecia szkoły była możliwość zasmakowania codzienności tamtych czasów. W pokoju nastolatka stylizowanym na lata 70. uczniowie mieli okazję zasiąść w miękkich fotelach przy małym stoliku, gdzie czekała na nich prawdziwa niespodzianka – gorąca herbata podawana w szklankach z charakterystycznymi metalowymi koszyczkami, tak popularnymi w tamtych latach. Z grzałką w szklance do gotowania wody na herbatę. Do herbatki serwowano klasyczne landrynki, które cieszyły się ogromną popularnością w czasach PRL-u. Słodycze te, zamknięte w szklanej miseczce, szybko stały się hitem wśród najmłodszych uczestników wystawy. Starsi z uśmiechem sięgali po landrynki, wspominając ich niepowtarzalny smak i to, jak były jedną z ulubionych przekąsek ich dzieciństwa.


Herbata i landrynki wprowadziły do wystawy element ciepła i radości, pozwalając uczestnikom jeszcze bardziej wczuć się w klimat tamtych czasów. To był nie tylko moment na odpoczynek, ale także doskonała okazja do rozmów i wspomnień, które uczyniły to wydarzenie jeszcze bardziej wyjątkowym.
Wystawa okazała się nie tylko fascynującą lekcją historii, ale również przestrzenią, która połączyła pokolenia i wzbudziła ogromne emocje. Atmosfera tamtych lat ożyła na nowo, a wrażenia odwiedzających były jednoznaczne – wszystkim bardzo się podobało.
Jubileuszowa wystawa nie tylko podkreśliła bogatą historię szkoły, ale również zjednoczyła całą społeczność szkolną w wyjątkowym i wzruszającym przedsięwzięciu.

Zaangażowanie rodziców, uczniów i nauczycieli stworzyło wydarzenie, które na długo zapadnie w pamięć społeczności szkolnej. To nie była zwykła wystawa – to było prawdziwe święto wspomnień, które przypomniało, jak ważna jest nasza historia i jak bardzo warto ją pielęgnować. Było to piękne uhonorowanie jubileuszu, które pokazało, jak bardzo zmienił się świat, a jednocześnie, jak wiele wartości pozostaje niezmiennych.

Dziękujemy za życzenia od przyjaciół z Pszczyny

Z okazji jubileuszu 50-lecia naszej szkoły otrzymaliśmy wyjątkowe życzenia od zaprzyjaźnionej Szkoły Podstawowej nr 1 im. Książąt Pszczyńskich w Pszczynie.

Wasza pamięć i ciepłe słowa są dla nas niezwykle ważne i dodają uroku naszemu świętowaniu. Dziękujemy za serdeczność oraz za to, że możemy wspólnie pielęgnować wartości, które łączą nasze szkoły.

Pozdrawiamy serdecznie całą społeczność Szkoły Podstawowej nr 1 w Pszczynie i liczymy na dalszą, owocną współpracę!

Listopad 2024

Rozmowa z Olą Zając, studentką filologii polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego, uczennicą naszej szkoły w latach 2011 – 2019

Dziś mamy przyjemność rozmawiać z wyjątkową absolwentką naszej szkoły, która od lat pasjonuje się tańcem towarzyskim i osiągnęła w tej dziedzinie wiele sukcesów. Z ogromną radością gościmy ją ponownie w murach, które kiedyś były jej drugim domem. Dziś opowie nam o swoich wspomnieniach, drodze do sukcesu i pasjach, które rozwijała już od młodych lat. Jak wspominasz swoje lata szkolne?

Ola: Bardzo cieszyłam się na myśl rozpoczęcia nauki w szkole i ten entuzjazm towarzyszył mi długo. Poznałam tu osoby, z którymi utrzymuję kontakt do tej pory. Mam przyjaciółkę z tych lat, z którą obecnie wspólnie mieszkamy we Wrocławiu. Pod koniec nauki w szkole podstawowej okazało się, że będziemy rocznikiem, który dokończy swoją edukację w tej szkole i nie będziemy gimnazjalistami. Z perspektywy czasu wydaje mi się to dobrym pomysłem.

Jak wyglądały Twoje pierwsze kroki w tańcu towarzyskim?

Ola: Na pierwsze zajęcia taneczne, prowadzone w naszej szkole przez p. Piotra Szewczyka, przyprowadziła mnie mama. Miałam niespełna 4 lata i wszyscy zastanawiali się, czy poradzę sobie w grupie dzieci znacznie starszych. Okazało się, że połknęłam bakcyla i moja przyjaźń z tańcem trwa do tej pory.

Czy w szkole organizowano jakieś wydarzenia artystyczne, w których mogłaś zaprezentować swoje umiejętności taneczne?

Ola: Każdego roku w naszej szkole odbywały się pokazy taneczne z okazji Międzynarodowego Dnia Tańca. Wówczas wraz z tancerzami z UKTS Cordex przygotowywaliśmy pod okiem trenera pokazy dla uczniów naszej szkoły. Również podczas Gali Talentów, która podsumowywała pierwszy semestr nauki była taka możliwość. Poza tym w różnych uroczystościach i przedstawieniach szkolnych była szansa na zaprezentowanie swoich umiejętności.

Czy miałaś w szkole jakieś szczególne przedmioty lub nauczycieli, którzy inspirowali Cię do działania?

Ola: Wielu nauczycieli było zainteresowanych moimi osiągnięciami i wynikami turniejów tańca. To było bardzo miłe i zawsze zachęcało do walki o najlepsze lokaty w zawodach.

Czy pamiętasz swój pierwszy występ? Jakie emocje Ci wtedy towarzyszyły?

Ola: Byłam najmłodszą zawodniczką startującą w zawodach tańca towarzyskiego na Dolnym Śląsku. Nie bardzo pamiętam jakie emocje wówczas mi towarzyszyły. Miałam niespełna 6 lat, kiedy brałam udział w zawodach w Świdnicy. Pamiętam, że wywalczyliśmy z moim pierwszym partnerem pierwsze miejsce, więc na pewno bardzo się cieszyłam.

Jakie osiągnięcia taneczne wspominasz z największą dumą?

Ola: Z największą dumą wspominam udział i zajęcie drugiego miejsca w Drużynowych Mistrzostwach Europy, które odbywały się w Wałbrzychu. Sama nominacja do tej drużyny była dla nas ogromnym wyróżnieniem. Wywalczenie wicemistrzostwa było jak spełnienie najskrytszych marzeń. Bardzo ważne było również wygranie rankingu europejskiego w kategorii juniorów. Odebraliśmy wówczas w Mariborze ogromny puchar, który do dzisiaj ma swoje honorowe miejsce w moim pokoju.

Jaką radę dałabyś uczniom naszej szkoły, którzy również chcieliby rozwijać swoje pasje?

Ola: Jeśli mamy swoją pasję, to musimy ją pielęgnować. Wymaga to od każdego cierpliwości i wytrwałości. Posiadanie pasji uczy systematyczności obowiązkowości. Ważne jest, żeby się uczyć, ale również mieć czas na własny rozwój. Nie zawsze jesteśmy to w stanie pogodzić. Czasami pojawią się słabsze oceny, ale trzeba pamiętać, że nie uda się nam zawsze otrzymywać samych szóstek. Aby rozwijać swoją pasję, trzeba nauczyć się dokonywania właściwych wyborów.

Jakie masz plany na przyszłość i czy są one związane z tańcem?

Ola: Taniec zawsze był dla mnie bardzo ważny, dlatego moje często zmieniające się plany na przyszłość, są z nim związane. Chciałabym w przyszłym roku zdać egzamin na instruktora tańca towarzyskiego. Szukam również innych, nieznanych mi dotąd form ruchu. Jest to bardzo interesujące. Poprzez taniec można wyrazić emocje oraz to kim się jest. Studiując odkryłam swoje zainteresowanie teatrem, a szczególnie teatrem tańca. Taniec ma wiele twarzy, wśród których każdy może znaleźć jakąś dla siebie.

Bardzo dziękujemy za ciekawą rozmowę i podzielenie się swoją pasją oraz doświadczeniami. Twoja historia pokazuje, jak ważne jest podążanie za marzeniami i poświęcenie w dążeniu do celu. Życzymy Ci kolejnych sukcesów na tanecznych parkietach i we wszystkich innych dziedzinach życia.

Rozmowa z Karoliną Gawonicz, podróżniczką, uczennica naszej szkoły w latach 1998-2005.

Rozmowa z Karoliną Gawonicz, podróżniczką, która w 2023 roku  za swoje wyprawy  zdobyła nagrodę Kolosa i została wyróżniona przez Royal Geographical Society w Londynie. Oprócz tego, Karolina jest nauczycielką jogi, coachem kariery i specjalistką od sztucznej inteligencji. Skąd tak różne pasje? Wszystko zaczęło się w Piętnastce, gdzie uczyła się w latach 1998-2005.

Jeśli miałaby Pani jeszcze raz wrócić do Piętnastki, to co chciałaby Pani przeżyć ponownie?

Karolina Gawonicz: Szkoła podstawowa była dla mnie miejscem, w którym poznałam wielu wspaniałych ludzi, z którymi do dziś łączą mnie prawdziwe przyjaźnie. Chętnie wróciłabym do czasów, kiedy wraz z klasą wyjeżdżaliśmy na zieloną szkołę do Pobierowa pod opieką pani Gaweł. A może po prostu na długą przerwę na szkolnym korytarzu, gdzie panowała zawsze żywa atmosfera i gdzie mogłam swobodnie rozmawiać z kolegami i koleżankami?

Który z przedmiotów szkolnych najbardziej przydaje się Pani w obecnej pracy?

Karolina Gawonicz: Język angielski oraz matematyka. Znajomość języka angielskiego otworzyła przede mną wiele drzwi, umożliwiając mi m.in. zdobycie wykształcenia w Szkocji i swobodne podróżowanie po świecie. Matematyka, której często przypisuje się miano królowej nauk, rozwinęła we mnie umiejętność logicznego myślenia i rozwiązywania problemów, które są nieocenione zarówno w planowaniu wypraw, jak i w pracy związanej ze sztuczną inteligencją.

Czy w szkole brała Pani udział w dodatkowych zajęciach? Jeśli tak, to jakie to były zajęcia?

Karolina Gawonicz: Jak najbardziej! Moja ciekawość świata towarzyszyła mi od zawsze, a w szkole nigdy nie było nudy. Zawsze zastanawiałam się, kim zostanę w przyszłości. Dlatego aktywnie uczestniczyłam w życiu szkolnym. Angażowałam się w organizację szkolnych apeli, chodziłam na dodatkowy angielski, czy matematykę, żeby reprezentować naszą szkole w meczach matematycznych. Uczestniczyłam również w zbiórkach zuchowych, pisałam do szkolnej gazetki, no i chodziłam też na scholę prowadzoną przez fantastyczne katechetki, p Agnieszkę i p. Miecię.

Wywiad z Panią będą czytali nasi uczniowie. Jeśli Pani mogłaby im dać cenną życiową radę, to jakby ona brzmiała?

Karolina Gawonicz: Bądź obecny/a. Wstawaj rano, nawet jeśli nie chcesz wychodzić spod ciepłej kołdry. Patrz uważnie na wszystko, co Cię otacza. Słuchaj, co mówią inni. Baw się, ucz się nowych rzeczy i nie bój się pytać! Im więcej będziesz zwracał uwagę na świat wokół siebie, tym więcej ciekawych rzeczy odkryjesz!

Co Panią zainspirowało do podróżowania?

Karolina Gawonicz: Moja pasja do podróżowania zrodziła się w czasach liceum, podczas weekendowych wycieczek w góry organizowanych przez naszego nauczyciela angielskiego. To właśnie tam poznałam swojego męża, Michała Łukaszewicza, z którym później chodziliśmy gdzie się da, np. w Karkonosze czy Góry Wałbrzyskie. W czasach studiów i pracy w Szkocji, planowaliśmy i realizowaliśmy coraz trudniejsze podróże. Począwszy od ekspedycji do dżungli w Papui Nowej Gwinei, poprzez poszukiwanie śnieżnej pantery w Indiach, czy też ekspedycje w kanu (kanadyjce) na północy Kanady.

W szkole uczniowie dowiadują się o różnych miejscach na świecie. Które z nich zdaniem Pani warto odwiedzić? 

Karolina Gawonicz: Wszystkich zawsze zapraszam do Szkocji. Legendy o nieustannym deszczu bywają prawdziwe, ale fantastyczne widoki w Highlands czy Cairngorms potrafią wynagrodzić drobne niedogodności. Szkocja ma prawie 800 wysp, i oprócz tych najbardziej popularnych takich jak Skye, warto zabłądzić do tych mniej odwiedzanych takich jak Islay, czy Jura. Morze, góry, oraz przestrzenie są niezapomniane.

Czego Panią nauczyły podróże?

Karolina Gawonicz: Podróże nauczyły mnie wiele, ale jedna z ważniejszych lekcji to siła determinacji. Nasza 64-dniowa wyprawa kanusityczna przez 1500 km kanadyjskiej dziczy była prawdziwym testem wytrzymałości. Były chwile, kiedy wątpiłam, czy dotrzemy do celu, ale determinacja i codzienny wysiłek pozwoliły nam osiągnąć niemożliwe.

Czy zgadza się Pani ze słowami, że marzenia i praca poprzez naukę otwierają drzwi do niezwykłych przygód.

Karolina Gawonicz: Absolutnie! Moje podróże i różnorodna kariera byłyby niemożliwe bez ciągłej pracy. Dzięki codziennej nauce mogę realizować swoje pasje i poznawać wspaniałych ludzi.

Piękne słowa. Dziękujemy za podzielenie się swoją historią i inspirację. Życzymy Pani kolejnych wspaniałych podróży i sukcesów w pracy!

Wywiad z Dyrektorem Szkoły

Z okazji jubileuszu 50-lecia naszej szkoły mamy przyjemność porozmawiać z jej dyrektorem, Pawłem Łuczyńskim, który od 18 lat z sukcesem kieruje naszą placówką. Panie Dyrektorze, jak to się stało, że postanowił Pan kandydować na to stanowisko?

Nigdy nie planowałem tego, żeby zostać dyrektorem. Przez wiele lat byłem nauczycielem. Najpierw w szkole podstawowej, a później w liceum ogólnokształcącym. Kiedy otrzymałem propozycję objęcia stanowiska dyrektora Publicznej Szkoły Podstawowej nr 15 w Wałbrzychu, byłem nią zaskoczony. Długo się zastanawiałem. Po przemyśleniu propozycji, postanowiłem zmierzyć się z nowym wyzwaniem.

Wiemy, że praca nauczyciela nie jest prosta. Wydaje się, że praca Dyrektora tym bardziej. Jakie są blaski i cienie tej funkcji?

Bardzo lubię swoją pracę. Jest ona wymagająca i związana z dużą odpowiedzialnością. Daje mi satysfakcję, ponieważ to co robię służy uczniom. Współpracuję z innymi nauczycielami, kreuję otaczającą mnie przestrzeń, mogę wprowadzać ulepszenia dotyczące różnych aspektów funkcjonowania szkoły.

Radość przynoszą mi sukcesy uczniów, zarówno dydaktyczne, jak i wychowawcze.  Sukcesy dzieci nadają sens podejmowanym działaniom i są największą nagrodą.

Ale bycie dyrektorem, to nie tylko praca z ludźmi. Znaczna część moich obowiązków związana jest z przygotowywaniem różnorodnej dokumentacji. Raportów i sprawozdań jest bardzo dużo. Chętnie ograniczyłbym ich liczbę, a zyskany w ten sposób czas poświęcił na pracę z uczniami i nauczycielami.

Jest Pan także nauczycielem informatyki. Jak to się stało, że w ogóle został Pan nauczycielem?

Pracę w szkole rozpocząłem jako nauczyciel wychowania fizycznego, później po ukończeniu kolejnego kierunku, mogłem prowadzić zajęcia z informatyki.

Kiedy byłem w szkole średniej i zastanawiałem się nad wyborem ścieżki zawodowej zawsze myślałem o tym, że chcę pracować z ludźmi, osobami dorosłymi lub dziećmi. Pewnie dlatego wybrałem zawód nauczyciela.

Czy nie żałował Pan nigdy tej decyzji?

Nie, nigdy nie żałowałem tej decyzji. W szkole zawsze się coś dzieje. To praca pełna wyzwań. Pozwalająca na dużą samodzielność. Wymagająca ustawicznego doskonalenia się.

Proszę dokończyć zdanie: Gdybym miał  jeszcze raz wybierać zawód, zostałbym…

Pracę w szkole już znam i czuję się w niej spełniony, dlatego gdybym znów mógł wybrać zawód, który będę wykonywał, to zostałbym lekarzem tak jak mój tato. Medycyna zawsze mnie fascynowała, ponieważ pozwala łączyć wiedzę z troską o drugiego człowieka.

Jak zmienili się uczniowie na przestrzeni lat Pana pracy w szkole?

Myślę, że uczniowie nie zmienili się. Nadal marzą, szukają przyjaciół, podejmują wyzwania, szukają możliwości samorealizacji. Zmienił się świat wokół nich. Łatwy dostęp do wielu zasobów, nowych technologii,  możliwość podróży zagranicznych może stać się dla dzieci szansą na efektywny rozwój pod warunkiem, że te zasoby będą mądrze wykorzystywane.

Co Pan ceni w uczniach, a co Panu  przeszkadza?

Bardzo cenię w uczniach ciekawość świata. Uwielbiam, gdy uczniowie zadają pytania, dociekają i szukają odpowiedzi. Ta naturalna chęć poznawania jest motorem rozwoju.

Z jakimi problemami spotyka się Pan jako dyrektor?

Problemów jest wiele i dotyczą różnych dziedzin funkcjonowania Piętnastki, np.: ograniczone środki finansowe, które nie zawsze pozwalają na pokrycie wszystkich potrzeb szkoły, brak na rynku pracy nauczycieli, którzy mogliby zastąpić osoby odchodzące na emeryturę.

Trudności pojawiają się w każdym zakładzie pracy, ale na tym polega zarządzanie, aby się z nimi mierzyć i szukać skutecznych sposobów ich rozwiązywania.

Co uważa Pan za swój największy sukces zawodowy?

Swój sukces łączę z sukcesami dzieci. Jeśli uczniowie mogą cieszyć się laurami zdobywanymi w konkursach jest to również radość dla mnie. Cieszę się, kiedy słyszę od pracowników szkół średnich informację o tym, że absolwenci Piętnastki są właściwie przygotowani do zdobywania wiedzy i umiejętności na kolejnych etapach kształcenia. Wiem wtedy, że wspólnie z moimi koleżankami i kolegami wykonaliśmy dobrą pracę.

Wiemy, że nie tylko pracą człowiek żyje. Jak Pan lubi spędzać wolny czas?

Od najmłodszych lat lubiłem sport. Trenowałem lekkoatletykę, koszykówkę. Dziś chętnie pływam, jeżdżę na nartach, na rowerze. Lubię podróżować.

Największe marzenie to…

Tak jak powiedziałem lubię podróżować. Chciałbym postawić nogę na wszystkich kontynentach. Zobaczyć ślady dawnych cywilizacji i miejsca pełne egzotycznej przyrody, które znam tylko z programów telewizyjnych.

W tym roku obchodzimy  jubileusz 50-lecia istnienia „piętnastki”. Przez te lata szkoła bardzo ewaluowała i doskonaliła się. Czy jest jeszcze coś, co chciałby Pan – jako Dyrektor zmienić      w szkole lub wprowadzić coś nowego?

Zawsze jest coś co można poprawić, odtworzyć albo zbudować na nowo. Bardzo wiele jest do wykonania w zakresie cyfryzacji szkoły, np.: zastosowania nowych technologii, które ułatwią wypożyczanie książek. W ramach działań remontowo – budowlanych wskazałbym stworzenie pracowni zajęć technicznych, w której uczniowie mogliby piec, gotować, konstruować.

Myślę, że ani ja ani dyrektorzy, którzy w przyszłości pokierują Piętnastką nie będą narzekali na brak pracy. W szkole zawsze jest coś do zrobienia.

Dziękujemy, że znalazł Pan czas, żeby z nami porozmawiać i odpowiedzieć na nasze pytania. Było bardzo ciekawie dowiedzieć się, jak wyglądała szkoła kiedyś i jakie ma Pan plany na przyszłość. Życzymy, żeby dalej było tak fajnie jak teraz i żeby nasza szkoła ciągle się rozwijała!

Wizyta Pana Damiana Grabowskiego

Mieliśmy dzisiaj w szkole wspaniałego gościa-absolwenta. Pan Damian to obecnie najlepszy Polski sędzia futsalu (halowa odmiana piłki nożnej). Sędziował między innymi podczas tegorocznych finałów mistrzostw świata w Uzbekistanie, Final Four Ligi Mistrzów oraz w przeszłości finał mistrzostw Europy kobiet. Jako jedyny Polak należy do bardzo elitarnego grona trzydziestki najlepszych sędziów futsalowych w Europie.

Pan Damian opowiedział nam o swojej pracy, o podróżach z nią związanych, o niuansach meczowych i sędziowskich. Opowiedział nam również jak to było w Piętnastce kilkanaście lat temu, ponieważ jest naszym absolwentem. Na koniec zorganizował konkurs na jak największą liczbę piłkarskich żonglerek piłką do futsalu. Konkurs wygrał Olek z 6c podbijając piłkę aż 31 razy. Nagrodą główną był oficjalny szalik reprezentacji Polski w piłce nożnej.

Dziękujemy za wizytę i bardzo ciekawą prelekcję!

Rozmowa Magdy Damianem Grabowskim, Sędzią Międzynarodowym Futsalu, uczniem naszej szkoły w latach 1998 – 2024 – prywatnie „osobistym” bratem młodej dziennikarki.

Rozmowa Magdy Damianem Grabowskim, Sędzią Międzynarodowym Futsalu, uczniem naszej szkoły w latach 1998 – 2004 – prywatnie „osobistym” bratem naszej dziennikarki.

Magda –  Bracie, dziś jako międzynarodowy sędzia piłkarski oglądasz z bliska największe mecze świata, ale czy pamiętasz, jak wszystko zaczęło się tutaj, w naszej szkole? Czy już wtedy czułeś, że sport będzie Twoją przyszłością?  

Damian Grabowski – Pamiętam jakby to było wczoraj. Lekcje w-fu, które były tu organizowane wpłynęły na to, kim teraz jestem.  Rozwinęły we mnie pasję do sportu, były takim pierwszym przeżyciem rywalizacji sportowej, co w połączeniu z treningami w klubie miało wpływ na to kim teraz jestem.

Magda  – ⁠Dlaczego akurat piłka nożna? Jesteś wysoki, mogłeś równie dobrze być koszykarzem. Patrząc na nasze szkolne tradycje na pewno namawiano cię na uprawianie koszykówki.

Damian Grabowski  – W koszykówkę grałem w reprezentacji szkoły ale nie byłem wtedy tak wysoki jak teraz, ponieważ zacząłem rosnąć dopiero w gimnazjum. Wszyscy na podwórku grali w piłkę, mieszkałem naprzeciwko  stadionu i to ułatwiło podjecie decyzji o wybraniu piłki nożnej.

Magda – ⁠Kiedy postanowiłeś, że zostaniesz sędzią? Był jakiś przełomowy moment?

Damian Grabowski  – Gdy grałem w juniorach dopadły mnie dwie poważne kontuzje. Zdecydowałem w 100 procentach poświecić się sędziowaniu – nie chciałem mieć rozbratu z piłką nożną. Troszeczkę poszedłem w kontynuowanie tradycji rodzinnych, ponieważ mój ojciec również był sędzią piłkarskim.

Magda – ⁠Czym różni się praca sędziego międzynarodowego od zwykłego sędziego najniższych szczebli krajowych?

Damian Grabowski  – Przede wszystkim prestiżem rozgrywek na jakie jesteśmy delegowani. Również całą otoczką, ilością osób zaangażowanych w organizację takich meczów i ilości kibiców, którzy zasiadają na trybunach.

Magda – ⁠Czy któryś z nauczycieli Piętnastki, których pamiętasz za swoich czasów w tej szkole, nadawałby się na sędziego i dlaczego?

Damian Grabowski  – Uważam, że wszyscy nauczyciele, z którymi miałem styczność nadawaliby się na sędziów, ponieważ byli  zaradni i odpowiedzialni. Podchodzili do nas, niesfornych uczniów, z dużym spokojem i zaangażowaniem.

Magda – ⁠Który przedmiot szkolny najbardziej przydaje ci się w pracy sędziego?

Damian Grabowski  – Oczywiście wychowanie fizyczne, ponieważ sprawność zarówno zawodników jak i sędziów musi być na bardzo wysokim poziomie. Patrząc przez pryzmat meczów międzynarodowych –  to oczywiście języki – angielski, niemiecki, którymi posługuję się w chwili obecnej. No i matematyka chyba by doszła… Zaradność i sprawne odpowiadanie na pytania też jest wiążąca.

Magda – ⁠Jaki mecz na mistrzostwach sędziowałeś i czy czułeś stres związany z tym że patrzy na ciebie właściwie cały świat?

Damian Grabowski  – Łącznie sędziowałem 6 meczów. Pierwszy, który miałem możliwość sędziowania, to mecz Brazylii z Kubą. Brazylia została tryumfatorem mistrzostw świata. Stres był, ale przygotowałem się do przeszło pół roku. Odbywaliśmy wiele szkoleń, a to, że patrzy na nas cały świat było zwieńczeniem ciężkiego okresu przygotowawczego.

Magda – ⁠Czy prowadząc ważny mecz futsalu jako sędzia, odczuwasz podobny dreszczyk emocji jaki odczuwałeś jako dziecko będąc przy tablicy i rozwiązując zadania matematyczne u Pani Kamrowskiej?

Damian Grabowski  – Z perspektywy czasu widzę, że emocje są podobne, aczkolwiek  nieporównywalne jest doświadczenie jakie zdobyłem na przestrzeni lat. Uważam, że odpowiedzi przy tablicy zbudowały we mnie pewność siebie i nauczyły radzenia sobie w trudnych sytuacjach ze stresem.

Magda – ⁠Zostałeś kilkukrotnie wybrany najlepszym sędzią futsalowym w kraju. Ostatnio sędziowałeś na mistrzostwach świata w tej dyscyplinie jako pierwszy Polak w historii. Czym dla ciebie są takie wyróżnienia? Motywują do dalszej pracy, czy raczej „ok, czuję się spełniony i nic już nie muszę”.

Damian Grabowski  – Zdecydowanie motywują do dalszej ciężkiej pracy. Jest to nagroda za to, co do tej pory wypracowałem, ile czasu poświeciłem.  Każdy, kto cokolwiek osiągnie, może powiedzieć, że ciężka praca popłaca. Trzeba dążyć do realizacji kolejnych celów i marzeń, ponieważ wraz z rozwojem, te cele się na nowo pojawiają.

Magda – Dziękuję Ci za tę inspirującą rozmowę i za to, że podzieliłeś się z nami swoimi wspomnieniami i doświadczeniami. Twoja historia pokazuje, że marzenia zaczynają się tutaj, w naszej szkole, i mogą prowadzić na największe stadiony świata. Życzymy Ci dalszych sukcesów i mamy nadzieję, że jeszcze nie raz będziemy mieli okazję kibicować Ci – nie tylko jako sędziemu, ale też jako naszemu absolwentowi. Trzymaj się i do zobaczenia.

Spotkanie z Krzysztofem Żarkowskim – absolwentem, który zatrzymuje piękno natury w obiektywie

Spotkanie z Krzysztofem Żarkowskim – absolwentem, który zatrzymuje piękno natury w obiektywie

W naszej szkole odbyło się niezwykłe spotkanie z panem Krzysztofem Żarkowskim – absolwentem, który dziś jest cenionym fotografem przyrodnikiem i edukatorem przyrodniczym. Pan Krzysztof powrócił w mury swojej dawnej szkoły, aby podzielić się pasją do przyrody i opowiedzieć o swojej pracy.

Podczas spotkania mieliśmy okazję podziwiać wyjątkowe fotografie ptaków autorstwa naszego gościa – od majestatycznych orłów po zwinne zimorodki. Każde zdjęcie niosło za sobą fascynującą historię, którą pan Krzysztof barwnie opowiedział. Dowiedzieliśmy się, jak cierpliwość, spostrzegawczość i szacunek do natury pozwalają uchwycić chwile, których nie dostrzegamy na co dzień.

Pan Krzysztof zainspirował nas także do dbania o środowisko oraz zachęcił do obserwowania przyrody, która kryje w sobie niezliczone tajemnice. Było to wyjątkowe spotkanie, które na długo pozostanie w pamięci uczniów i nauczycieli.

Dziękujemy za wizytę i życzymy panu Krzysztofowi kolejnych udanych kadrów, które będą zachwycać i edukować!

Rozmowa Igi z Krzysztofem Żarkowskim

Iga:  Dziś mam ogromną przyjemność porozmawiać z wyjątkowym gościem – absolwentem naszej szkoły, który swoimi zdjęciami odkrywa przed światem piękno natury. Pan Krzysztof Żarkowski, fotograf przyrody, jest z nami, by podzielić się swoją pasją i opowiedzieć o swojej drodze od ucznia tej szkoły do artysty z aparatem Jak wspomina Pan czas spędzony w naszej szkole ?

Krzysztof  Żarkowski:  Bardzo mile wspominam. Wiele moich pasji, hobby, zainteresowań właśnie w tej szkole  miało swój początek. Chociażby to, że właśnie tutaj nauczyłem się fotografowania. Wtedy oczywiście uczyłem się fotografii czarno – białej, czyli takiej, gdzie rozrabiało się roztwory chemiczne. Tutaj w absolutnej ciemności wywoływaliśmy zdjęcia, robiliśmy odbitki na papierze fotograficznym. To sprawiało mi niezwykłą radość.

Iga:  Czy jakieś szczególne wydarzenie zapadło Panu w pamięć?

Krzysztof Żarkowski:  Myślę, że jednym z takich ciekawych wydarzeń była wystawa na półpiętrze. Moje zainteresowania fotograficzne już wtedy mocno się krystalizowały. W kręgu moich zainteresowań była ornitologia. Łączenie jej z fotografowaniem dawało mi wielką przyjemność. Opiekun koła fotograficznego zaproponował mi wystawę moich prac. I te moje czarno – białe zdjęcia, własnoręcznie wykonane tu w szkole, zostały zaprezentowane w gablotce na półpiętrze. Pamiętam do dzisiaj, jaką sprawiło mi to wyjątkową satysfakcję.

Iga:  Jakie przedmioty w szkole były Pana ulubionymi?

Krzysztof Żarkowski: Na pewno przyroda, fizyka też mnie też interesowała. Myślę, że byłem raczej humanistyczną głową niż matematyczną. Język polski był również w gamie przedmiotów, które mnie interesowały.

Iga: Czy miały one wpływ na rozwój Pana pasji?

Krzysztof Żarkowski: Myślę, że tak i to do dzisiaj. Posługiwanie się  poprawną polszczyzną oraz poszerzanie swojego spektrum zainteresowań ukierunkowanych  na przyrodę czy chemię doprowadziło do tego, że jestem takim tworem, które swoją genezę ma właśnie w tej szkole.

Iga: Czy w dzieciństwie organizowano w szkole wycieczki lub zajęcia przyrodnicze, które zainspirowały Pana do obecnej pracy?

Krzysztof Żarkowski: Nie, nie było tak jak dzisiaj. Sam jestem edukatorem i prowadzę  szkolne wycieczki – zresztą z waszą szkołą również. Myślę, że wcześniej takich działań poza  szkołą nie było dużo. Gabinet biologiczny z hodowanymi tam patyczakami, które z rozrzewnieniem oglądaliśmy w terrariach, czy rybki w akwariach, to było coś, co rozbudzało moje zainteresowania. Natomiast nie przypominam sobie, żebyśmy gdzieś daleko wyjeżdżali  czy chodzili.

Iga:  Czy w szkole organizowano jakieś działania, w których Pan uczestniczył, związane         z ochroną przyrody, takie jak sadzenie drzew czy sprzątanie świata?

Krzysztof Żarkowski: Tak. Przypominam sobie akcje zbierania chleba i tutaj, przy wejściu pamiętam zwały tego chleba i jego zapach. Pan Król organizował tę akcję – była ona prowadzona z dużym rozmachem . Organizowano też zbieranie makulatury. Natomiast zbieranie tego chleba bardzo mi utkwiło w pamięci – to się nazywało „ Akcja Chleb”.

Iga: Jak wyglądały Pana pierwsze kroki w fotografii i ornitologii?

Krzysztof Żarkowski:  Kiedyś był wydawany „Świat Młodych”. W czwartkowych wydaniach  był tam „Klub Ptakoluba” . I tu miałem pierwszą przygodę. Obserwowałem wtedy pustułki, które na ulicy Nałkowskiej  zlatywały na balkony mieszkańców. I to była wtedy moja fascynacja sokołami małymi. Napisałem list do redakcji „Świata Młodych”, który został wydrukowany i zauważony przez nauczycieli. Chyba dostałem nawet piątkę. Miałem zawsze taką skłonność dzielenia się swoją pasją. Oczywiście, nie każdy musi się interesować tym czym ja, ale wtedy wspominaliśmy to jako wydarzenie, związane z tym kim jestem, moją pasją, hobby i zainteresowaniami.

Iga:  Z jakimi trudnościami mierzy się Pan podczas fotografowania dzikich zwierząt i ptaków?

Krzysztof Żarkowski: No, tych problemów jest cała masa. To nie jest tak, że wysypujemy ziarno, ptaszek przylatuje i ja robię mu zdjęcie.  To jest o wiele bardziej skomplikowane. Ale główną cechą tej fotografii, już mocno zaangażowanej, jest dogłębna znajomość poszczególnych gatunków. Ja się specjalizuję w ptakach szponiastych, czyli w orłach, sokołach, sowach, a to są arcytrudne gatunki. Ale jeśli coś się robi ponad 40 lat, to się dochodzi w swojej specjalizacji do posiadania takich walorów, które to trochę ułatwiają. Wiedza przede wszystkim, czyli czytanie i  gromadzenie informacji  na  temat poszczególnych gatunków doprowadza do tego, że fotograf ma łatwość w realizacji zaplanowanych ujęć. Przecież gdybym teraz powiedział komuś, że ma zrobić zdjęcie sokoła wędrownego, to taki człowiek nie wiedziałby nawet, w którą stronę ma iść, w którym kierunku geograficznym. Natomiast ja byłbym w stanie dość szybko to zrealizować. I to mnie uszczęśliwia.  Mój syn często pyta: „Tato, gdzie ty idziesz?”  Gdy mówię, że sfotografować bociany czarne, on zadaje sobie pytanie: „ Jak to możliwe, że mój tato wychodzi z budynku,    w którym mieszkamy, przychodzi i pokazuje mi  zdjęcia bocianów czarnych?”  To takie trochę nie do końca do ogarnięcia przez zwykłego człowieka, bowiem trzeba mieć dużą wiedzę i praktykę terenową, a ja nabyłem ją przez te 50 lat życia.

Iga: Czy jest jakiś gatunek ptaka, który marzy się Panu sfotografować, ale jeszcze się to nie udało?

Krzysztof Żarkowski: Nie ma takiego gatunku, którego jeszcze nie sfotografowałem. Nawet kiedy miałem ochotę  sfotografować orła przedniego – tego pięknego, dużego, prawdziwego orła – udało mi się to. Fotografowałem też orły cesarskie, więc  wszystkie swoje plany  w tym roku zrealizowałem. Chciałbym spędzać trochę więcej czasu z sokołami, choć  sfotografowałem ich już dużo – te większe i mniejsze.

Iga: Czy któreś z Pana zdjęć ma dla Pana szczególne znaczenie?

Krzysztof Żarkowski:  Jest jedno zdjęcie niezwykłe dla mnie. Kilka lat temu było takie częściowe zaćmienie słońca i będąc w terenie zreflektowałem się, że to właśnie dzisiaj ma być i, o dziwo, oprócz tego, że to sfotografowałem, to jeszcze na tle tego częściowo zakrytego słońca pojawił się ptak – kania ruda. Zdjęcie bardzo się podoba i może w tym roku wystartuje z nim w jakimś konkursie. Skonfigurowanie tych elementów – częściowo zakryte słońce, przysłonięte w naturalny sposób przez chmury i jeszcze w tej tarczy złapać ptaka – to już jest cud.

Iga:  Czy ma Pan jakieś rady dla początkujących fotografów przyrody?

Krzysztof Żarkowski: Należy opanować warsztat techniczny do fotografowania. Zasoby finansowe to indywidualna sprawa i rodzice muszą tu pomóc. Często rodzice uważają, że to taka mało przydatna rzecz i przejdzie z wiekiem. Ja uważam, że trzeba stymulować każdego do rozwijania pasji, jeśli tylko zauważamy w kimś talent. Należy nakłaniać do pogłębiania  wiedzy i  pomagać  w każdy możliwy sposób. Może nie poprzez zakup drogiego sprzętu, ale nakłanianie do udziału w konkursach, spotkaniach. Są związki, towarzystwa fotograficzne. Tam się powinno skupiać środowisko zainteresowane tą pasją.

Iga:  Czy uważa Pan, że szkoła i nauka mogą odegrać kluczową rolę w kształtowaniu wrażliwości na piękno natury?

Krzysztof Żarkowski: No, chciałbym żeby tak było. Przekonuję się, że jest inaczej i nie jest to zarzut w stronę naszego systemu edukacji. Programy są takie,  jakie są i tutaj niewiele można zrobić. Natomiast zachęcam do kontaktu z różnymi edukatorami przyrodniczymi – sam taki jestem.  Z wykształcenia jestem leśnikiem, więc całe środowisko leśne  jest mi bardzo dobrze znane. Często, gdy opowiadam o lesie, to mieszam różne elementy ornitologii z informacjami o tropach jakiegoś zwierzęcia. Myślę, że tak powinno przekazywać wiedzę o przyrodzie i wzbudzać zaciekawienie słuchaczy. Jestem zdania, że rozwijanie  zainteresowań i pogłębianie wiedzy  powinno odbywać się  poza godzinami w szkole.

Iga: Panie Krzysztofie, dziękujemy za to, że znalazł Pan czas, by odwiedzić naszą szkołę i podzielić się swoją pasją. Pańskie opowieści i fotografie nie tylko zachwyciły nas, ale również zainspirowały do uważniejszego patrzenia na otaczającą nas przyrodę. To było wyjątkowe spotkanie, które na długo pozostanie w naszej pamięci!

Portret Jana Kochanowskiego – uczniowska twórczość na 50-lecie szkoły

Z okazji jubileuszu 50-lecia naszej szkoły uczniowie stworzyli wyjątkowy projekt artystyczny – portrety patrona szkoły, Jana Kochanowskiego. Dzieła te odzwierciedlają talent, kreatywność i zaangażowanie młodych artystów, którzy z pomocą nauczycielki plastyki, pani Ewy Maduch, przygotowali prace pełne wyobraźni i szacunku do postaci wielkiego poety.

Wszystkie portrety zostały zebrane i zaprezentowane w formie filmu, który stanowi niezwykłą galerię sztuki młodych twórców. Aby wzbogacić prezentację, wykorzystano nowoczesne technologie – w filmie pojawia się postać Jana Kochanowskiego, którego mowa została wygenerowana przy pomocy sztucznej inteligencji (AI), a całości towarzyszy muzyka również stworzona przez AI. Te elementy nadają projektowi nowoczesny charakter i stanowią oprawę dla uczniowskich dzieł.

Życzenia od szkół im. Jana Kochanowskiego z okazji jubileuszu 50-lecia naszej szkoły

Z okazji jubileuszu 50-lecia naszej szkoły otrzymaliśmy wiele ciepłych słów i życzeń od zaprzyjaźnionych placówek edukacyjnych noszących imię Jana Kochanowskiego. To piękny dowód solidarności i wspólnoty szkół, które łączy patron będący symbolem mądrości, humanizmu i miłości do nauki.

W przesłanych listach i kartach życzeń podkreślano nasze wspólne wartości oraz dziedzictwo kulturowe, które czerpiemy z twórczości wielkiego poety. Wyrażono uznanie dla naszej szkoły za pielęgnowanie tradycji, rozwijanie talentów uczniów oraz zaangażowanie w edukację kolejnych pokoleń.

Dziękujemy za każde serdeczne słowo, które przypomina, jak ważna jest współpraca i wzajemne wsparcie. Wasze życzenia to dla nas inspiracja, by kontynuować misję naszej szkoły z jeszcze większym zaangażowaniem i dumą.

Razem z Wami świętujemy tę wyjątkową rocznicę i życzymy wszystkim szkołom im. Jana Kochanowskiego sukcesów w ich dalszej pracy edukacyjnej!

Spotkanie z Grzegorzem Macko – absolwentem szkoły i Posłem na Sejm RP

W naszej szkole odbyło się wyjątkowe spotkanie z Panem Grzegorzem Macko, absolwentem i obecnym Posłem na Sejm RP. Wizyta była okazją do inspirującej rozmowy, podczas której uczniowie mogli poznać zarówno wspomnienia z czasów szkolnych, jak i kulisy pracy poselskiej.

Pan Grzegorz opowiedział o swoich latach szkolnych, w tym o nauce, rozwijaniu pasji sportowych oraz pracy jako sędzia piłkarski. Uczniowie z zainteresowaniem słuchali również o jego późniejszych studiach inżynierskich i drodze zawodowej. Szczególnie ciekawa była relacja z codziennych obowiązków posła – od procedowania ustaw, przez działania w biurze poselskim, aż po liczne spotkania z ludźmi.

W spotkaniu uczestniczyła także wychowawczyni Pana Grzegorza, Pani Wiesława Gaweł, która z dumą wspominała osiągnięcia swojego wychowanka. Podkreśliła, że Pan Grzegorz brał udział w olimpiadzie polonistycznej, gdzie miał okazję spotkać się z wybitnym językoznawcą, profesorem Janem Miodkiem.

Spotkanie było inspiracją zarówno dla uczniów, jak i nauczycieli, pokazując, że determinacja, ciężka praca i rozwijanie swoich pasji mogą prowadzić do spełnienia marzeń. Dziękujemy Panu Grzegorzowi za wizytę i życzymy dalszych sukcesów w działalności publicznej!

Rozmowa Piotra z Grzegorzem Macko

Piotr  – Dzień dobry, witam serdecznie naszego dzisiejszego gościa – Pana Grzegorza Macko, absolwenta naszej szkoły, który swoją aktywnością zawodową i społeczną stanowi przykład, jak wiele można osiągnąć dzięki pasji i zaangażowaniu. Cieszymy się, że znalazł Pan czas, by podzielić się z nami swoimi wspomnieniami i opowiedzieć, jak lata spędzone w naszej szkole wpłynęły na Pana życie. Panie Grzegorzu, dziękujemy, że jest Pan dziś z nami. Na początek proszę opowiedzieć, czy dziś wchodząc w mury naszej szkoły, dostrzegł Pan jakieś zmiany?

Grzegorz MackoOczywiście.  Zmiany widoczne są już na pierwszy rzut oka. Odkąd skończyłem szkolę, została ona odremontowana i zdecydowanie ma lepszą infrastrukturę. Jednak nie jest to najważniejsza rzecz, bo szkolę stanowią ludzie. Oczywiście sporo się zmieniło, bo są zupełnie nowi uczniowie, jest też część nowych nauczycieli. Jednak  niektórzy mnie uczyli – wspaniała kadra nauczycielska, która została zapamiętana przeze mnie, moich kolegów i koleżanki, jako grupa, która opowiadała nam o świecie, uczyła rzeczy, które przydały nam się w dalszej edukacji.

Piotr  – Jak wyglądała szkoła gdy był Pan uczniem?

Grzegorz Macko – Szkoła i nauka wyglądała tak jak teraz.  Każdy musiał przychodzić na zajęcia przygotowany. Nasza wiedza była sprawdzana, co niejednokrotnie powodowało stres, ale zawsze nauczyciele tak z nami postępowali, że każdy z radością wracał na kolejne zajęcia. Oczywiście dzisiaj z sentymentem wspominam lekcje i nauczycieli – także te lekcje, na których było mi troszkę ciężej, bo oczywiście jedne przedmioty lubiłem bardziej a inne mniej. Szkoła to miejsce, gdzie szło się po naukę, ale również by spotkać się ze znajomymi. Nie było wtedy telefonów komórkowych. Spotykaliśmy się na przerwach i po lekcjach i spędzaliśmy czas ze sobą na różnego rodzaju zabawach i aktywnościach.

Piotr  – Lubił się Pan uczyć? Jaki był Pana ulubiony przedmiot a nauka czego sprawiała Panu największą trudność?

Grzegorz MackoLubiłem się uczyć, miałem świadectwo z czerwonym paskiem, bo miałem dobre stopnie. Moim ulubionym przedmiotem była historia ale nauka każdego przedmiotu przychodziła mi bez problemu. Ukończyłem studia inżynierskie, więc każda wiedza jaką zdobyłem w szkole mi się przydała. Zarówno historia, którą się interesowałem, jak i matematyka i przedmioty ścisłe.

Piotr  – Jakie były Pana ulubione zajęcia poza szkolne?

Grzegorz MackoZawsze starałem się być aktywny sportowa. Dużo grałem w piłkę, chodziłem na  pływalnię . W wieku 16 lat zostałem sędzią piłkarskim, więc dużo czasu spędzałem na aktywności fizycznej.

Piotr  – Czy utrzymuje Pan kontakt z kolegami z klasy?

Grzegorz MackoTak, choć nie ze wszystkimi. Wiele osób wyjechało, ale wiele też zostało i staramy się utrzymywać kontakt. Obserwuję jak toczy się ich życie, jak zakładają rodziny i ich dzieci również często kontynuują naukę w „Piętnastce”.

Piotr  – Jakie wydarzenie szkolne szczególnie przypadło Panu w pamięć?

Grzegorz MackoPamiętam spotkanie z olimpijczykiem, który opowiadał- tak jak ja dzisiaj- o swojej historii. Uważam, że takie spotkania są dla młodych ludzi inspirujące i pozwalają na wyciągnięcie dla siebie wniosków.

Piotr  – Kim chciał Pan zostać gdy był w naszym wieku?

Grzegorz MackoNie wiedziałem jeszcze kim chciałbym zostać, ale wiedziałem, że aby móc realizować swoje marzenia i aspiracje, trzeba się po prostu uczyć. Stąd starałem się  osiągać dobre oceny, co zaprocentowało tym, że poszedłem na studia jakie chciałem i mogłem realizować swoją ścieżkę życiową. Warto mieć dokładnie sprecyzowane marzenia i plany, ale jeśli ktoś jeszcze nie ma, warto pamiętać, że trzeba się uczyć, bo nie wiadomo kiedy pozyskana wiedza jeszcze nam się przyda.

Piotr  – Kiedy zapadła decyzja, że będzie Pan politykiem?

Grzegorz MackoTak naprawdę dopiero po studiach. Moi znajomi zaproponowali mi zaangażowanie się w sprawy społeczne i polityczne. Wszedłem do tego środowiska i dzisiaj jestem w tym miejscu, w którym jestem. Wcześniej pracowałem w miejscach, które nie były związanie z polityką, więc wyszło to trochę przypadkiem. Zawsze jednak interesowałem się sprawami społecznymi mojego kraju czy regionu.

Piotr  – Czy pamięta Pan swoje pierwsze wystąpienie publiczne i jakie to było uczucie?

Grzegorz MackoWystąpienia publiczne, zarówno dla mnie jak i innych młodych osób, to zawsze stresujące przeżycie. Z racji sprawowanej funkcji przestało mi to sprawiać stres. Jako młody człowiek na jednym z apeli szkolnych miałem wystąpienie publicznie – pamiętam, bo było to bardzo stresujące, ale wszystko poszło dobrze dlatego myślę, że takie wspomnienia kształtują nas i nasze charaktery.

Piotr  – Jakie cechy charakteru uważa Pan za kluczowe w polityce?

Grzegorz MackoUważam, że ważne jest pozostawać uczciwym i szczerym wobec innych osób, które też się angażują . Różne są opinie wobec polityki i polityków. Nie są to opinie pochlebne, jednak uważam, że aby dobrze sprawować swoją funkcję należy być uczciwym, szczerym, otwartym na poglądy innych osób.

Piotr – Jakie są Pana obowiązki jako posła?

Grzegorz MackoJako Poseł na Sejm RP, wśród moich obowiązków są spotkania z mieszkańcami czy samorządowcami w sprawach lokalnych.  Natomiast kiedy są posiedzenia w Warszawie – a odbywają się średnio raz na dwa tygodnie, wówczas przez kilka dni jesteśmy w stolicy i bierzemy udział w głosowaniach, w posiedzeniach komisji, gdzie dyskutujemy nad kształtem wprowadzanych w życie ustaw.

Piotr  – Jakie zmiany chciałby Pan wprowadzić w systemie edukacji aby lepiej wprowadzić młodych ludzi do życia?

Grzegorz MackoUważam, że system edukacji powinien odpowiadać na potrzeby współczesnego świata. Choćby kwestie związane z praktycznym wykorzystywaniem pozyskanej wiedzy powinny być wzmocnione. Jest to długotrwały proces, a sam system edukacji jest bardzo delikatny i zmiany muszą być wprowadzane bardzo roztropnie i muszą być głęboko przemyślane.

Piotr – Panie Grzegorzu, serdecznie dziękujemy za tę inspirującą rozmowę i za podzielenie się z nami swoimi doświadczeniami oraz wspomnieniami. To dla nas ogromna motywacja, by wykorzystać czas spędzony w szkole jak najlepiej i rozwijać nasze pasje. Życzymy Panu dalszych sukcesów i liczymy na to, że jeszcze nie raz spotkamy się w murach naszej szkoły. Dziękujemy raz jeszcze i życzymy wszystkiego dobrego!

Rozmowa Piotra z Mają Jońską

Piotr – Dzień dobry, witam serdecznie naszą wyjątkową gościnię – Panią Maję Jońską, absolwentkę naszej szkoły, która swoją pasją i pracą inspiruje wielu ludzi. Dziś mamy przyjemność porozmawiać o wspomnieniach z czasów szkolnych, o tym, jak wyglądała nauka tutaj kilkanaście lat temu, oraz o tym, jak szkoła wpłynęła na Pani dalszą drogę życiową. Pani Maju, dziękujemy, że znalazła Pani czas, aby się z nami spotkać. Zacznijmy od wspomnień – czy miała Pani ulubiony przedmiot w szkole podstawowej?

Maja JońskaTak, wszystkie. Zasadniczo ja bardzo lubiłam się uczyć i sprawiało mi to radość. Oczywiście ten, kto mnie pamięta ten wie, że miałam szyję pełną medali z różnych dyscyplin, więc ten w – f był wiodący. Jeśli chodzi o naukę, to lubiłam wszystko, może czasami miałam drobny problem z historią.

Piotr – Jacy byli kiedyś nauczyciele? Czy był ktoś kto zapadł Pani szczególnie w pamięć?

Maja Jońska – Tak. Zapadły mi w pamięć szczególnie dwie osoby i mam nadzieję, że dostając zaproszenie przyjdzie moment, kiedy będę mogła podziękować za te lata. Była to moja pierwsza wychowawczyni, pani Małgorzata Pejczar, oraz pani Dziachan, moja druga wychowawczyni, która wprowadziła mnie w świat harcerstwa. Obie wychowawczynie były takimi drugimi mamami, które bardzo dużo mnie nauczyły. Na ich wspomnienie zawsze mi się robi ciepło na sercu. Kiedy ostatnio spotkałam panią Pejczar, obie się popłakałyśmy, więc myślę, że to jest jakaś taka relacja, która niewątpliwie zapada w pamięć.

Piotr – Czy pamięta Pani jakieś szkolne tradycje, które szczególnie Panią cieszyły?

Maja JońskaCała szkoła mnie cieszyła, ale najbardziej pamiętam nocowanie w Sokołowsku, połączone z super grami terenowymi. Pamiętam też skakanie przez linę na szkolnym korytarzu, na długiej przerwie. Byłam jedyną, która potrafiła skakać na dwie liny. Wszelkie apele, wszystko co się działo w szkole, było okraszone taką wyjątkowością, ogromem włożonej pracy, zaangażowania. Bardzo dobrze też wspominam gazetkę szkolną, która pokazała mi, że mam jakieś pióro – chociaż teoretycznie byłam ścisłowcem – a wówczas zaczęła się moja kariera z pisaniem, które teraz jest moim źródłem utrzymania.

Piotr – Jakie zabawy na przerwach albo wyjazdy klasowe najbardziej   Pani wspomina?

Maja JońskaNiewątpliwie nocowanie w Sokołowsku – to był sztos i nikt takich atrakcji nie miał. Liny na przerwie… a i jeszcze w pokemony młóciliśmy na przerwach. Potem pokemony zostały zabronione w szkole i trzeba było w podziemiach uruchomić „gang pokemonowy”.

Piotr – Jakie były Pani marzenia, kiedy była Pani w naszym wieku i czy już wtedy planowała Pani swoją przyszłość?

Maja JońskaJa miałam wiele marzeń, ale generalnie marzyłam o tym, aby być szczęśliwą. Myślę, ze mało dzieciaków teraz o tym marzy. Raczej marzą o zrobieniu wielkiej kariery,  pieniądzach,  drogich samochodach, fajnych domach. Ja po prostu chciałam  być szczęśliwą i to było moje główne marzenie. Pomysłów na siebie miałam wiele – od tego, że chciałam być wojowniczą księżniczką Kseną, po bardziej realne zawody typu weterynarz –  może chciałam iść w ślady taty. Chciałam być też prawnikiem, aktorką, chciałam skuwać lód na ulicach. Generalnie chciałam być szczęśliwa i mocno to szczęście identyfikowałam  ze sportem.

Piotr – Jakie wyzwania miała Pani jako przewodnicząca szkoły i czy to doświadczenie nauczyło Panią czegoś co przydaje się teraz w dorosłym życiu?

Maja JońskaNauczyło mnie organizacji, obudziło kreatywność. Jest to funkcja, która otwiera nas na wystąpienia publiczne, buduje pewność siebie, przełamuje nasze opory i lęki związane z podejmowaniem decyzji, odpowiedzialnością. I dzięki byciu przewodniczącą w końcu przestałam się śmiać, gdy mówiłam do mikrofonu. Dawało mi to olbrzymią radość realizacji siebie jako dziewczynki z głową pełną pomysłów i energii, która nie zawsze była dobrze spożytkowana. Bycie przewodniczącą  pozwalało mi w pozytywny sposób dać upust mojej energii.

Piotr  – Czy organizowała Pani jakieś wydarzenia szkolne – na przykład festyny czy kiermasze?

Maja Jońska – Tak, oczywiście. Może organizowałam to duże słowo – współorganizowałm. Współpracowałam z Kają Dróżdż, która przede mną piastowała tę funkcję. Później, pod jej okiem, współorganizowałam z panią Dziachan różne kiermasze, gry terenowe. Pomagałam przy organizacji wyjazdów, zbiórek „Góra grosza”, makulatury.

Piotr  – Czy wspomina Pani jakieś zabawne sytuacje z czasów kiedy była Pani w szkole?

Maja JońskaWspominam. Co prawda nie ma się czym chwalić, ale opowiem. Nauczyciele, którzy mnie pamięta wiedzą, że byłam bardzo głośną, charyzmatyczną dziewczynką. Pomijając sytuacje między rówieśnikami – bo takich była masa włącznie z robieniem komuś złośliwości, była taka sytuacją, którą do końca życia zapamiętam. Przedziwna rzecz, którą zrobiłam podczas wyjścia na jakąś rocznicę wstąpienia do Unii Europejskiej. Mieliśmy żółte i niebieskie balony i tak z nikąd postanowiłam uderzyć panią Joannę Jankowską u tym balonem w głowę, przy wszystkich. Na tamten moment nie było mi do śmiechu. Po czasie się śmieję, bo nie potrafię powiedzieć co mnie pociągnęło wtedy do tego czynu.

Piotr  – Jakie wydarzenie zorganizowane przez Panią w szkole wspomina pani najmilej?

Maja JońskaPamiętam jak zorganizowałam grę przyrodniczo- terenową w ramach lekcji przyrody. Uczestnicy musieli odkrywać punkty mapy, poprzez odgadywanie zagadek. Wszystko zrobiłam ręcznie, bo nie było jeszcze komputerów. Pamiętam, że nie zdążyliśmy uwinąć się podczas jednej godzinny lekcyjnej.  Koleżanki i koledzy prosili nauczyciela, by poświęcił następną  godzinę  na dokończenie gry, ponieważ bardzo im się podobała. Myślę że to było takie wydarzenie, które wspominam najmilej.

Piotr  – Czy pamięta Pani swój pierwszy kulinarny eksperyment?

Maja JońskaPamiętam wiele pierwszych kulinarnych eksperymentów. Myślę, że każdy kucharz się ze mną zgodzi, że każdy kulinarny eksperyment jest pierwszy – czy to bierzemy się za ryby, mięsa, wypieki. To zawsze jest ten pierwszy raz kulinarny. Natomiast takim daniem które wspominam, było sobotnie śniadanie, które chciałam zrobić rodzicom za trud, który wkładali w tygodniu w wychowanie mnie i brata.  I wymyśliłam sobie że przygotuję im śniadanie – jajko a’la poche, które teraz jest dość popularne. Ja robiłam je w takim worku. Wbijałam tam jajko, dodawałam dodatki typu ser, szynka, szczypiorek i ugotowałam w kąpieli wodnej. I generalnie taki sposób przygotowania jajek jest bardzo popularny i można go znaleźć w Internecie. Jednak wtedy, było to coś innego. To był taki zapamiętany przeze mnie eksperyment kulinarny i podobno bardzo udany.

Piotr – Bardzo dziękujemy, Pani Maju, za poświęcony nam czas i podzielenie się swoimi wspomnieniami oraz doświadczeniami. Miło usłyszeć, jak wiele ciepłych wspomnień jest z nią związanych. Życzymy Pani dalszych sukcesów i mamy nadzieję, że jeszcze nie raz odwiedzi Pani nasze szkolne mury. Dziękujemy raz jeszcze i życzymy wszystkiego najlepszego!

11 listopada – ważne święto

11 listopada to szczególny dzień w historii Polski i dla naszej społeczności szkolnej. Z tej okazji zorganizowaliśmy uroczyste apele przygotowane przez uczniów – dla klas 4-8 oraz dla najmłodszych z klas 1-3. Każda grupa miała szansę wysłuchać występów, które przypomniały o znaczeniu wolności, niepodległości i o naszej wspólnej odpowiedzialności za przyszłość Ojczyzny.

Kulminacyjnym momentem obchodów było wspólne odśpiewanie hymnu państwowego. Cała społeczność szkolna zgromadziła się na boisku, by z dumą zaśpiewać „Mazurka Dąbrowskiego”, łącząc się w radosnym i pełnym szacunku wyrazie patriotyzmu.

W nawiązaniu do obchodzonego w tym roku jubileuszu 50-lecia naszej szkoły, uczniowie utworzyli na boisku olbrzymie, biało-czerwone napisy „15” i „50”. Te żywe symbole przypominały nam o wspólnocie, którą tworzymy, i o tradycjach, które pielęgnujemy.

Warsztaty plastyczne z absolwentką szkoły, Jagodą Stączek – grafikiem i ilustratorem

W naszej szkole odbyły się wyjątkowe warsztaty plastyczne prowadzone przez absolwentkę – Jagodę Stączek, która obecnie jest cenionym grafikiem i ilustratorką. To spotkanie było pełne inspiracji, pomysłów i kreatywnej pracy z młodszymi rocznikami, które mogły z bliska przyjrzeć się procesowi twórczemu i dowiedzieć się, jak powstają profesjonalne ilustracje i projekty graficzne.

Podczas warsztatów uczniowie zapoznali się z techniką kolażu i pod okiem Jagody Stączek tworzyli swoje własne plakaty. Każdy uczestnik miał okazję wybrać interesujący go temat i przygotować zestaw wycinków z gazet, magazynów oraz elementów papierowych, które następnie łączył w unikalną kompozycję. Dzieci z zapałem eksperymentowały z kolorami, formami i fakturami, a wspólna praca okazała się świetnym sposobem na rozwinięcie wyobraźni.

Jagoda, w trakcie pracy z uczniami, dzieliła się nie tylko wiedzą o technice kolażu, ale też opowiedziała o swoich doświadczeniach zawodowych oraz o tym, jak kreatywność i sztuka mogą kształtować przyszłość. Podkreśliła, jak ważna jest indywidualność oraz otwartość na eksperymentowanie w sztuce. Warsztaty zakończyły się wspólną wystawą powstałych prac, które wzbudziły niemały zachwyt i dumę wśród uczestników.

Serdecznie dziękujemy Jagodzie Stączek za odwiedziny i przeprowadzenie tych inspirujących warsztatów, które na długo pozostaną w pamięci dzieci. Kto wie, może dzięki temu spotkaniu w naszej szkole rozwiną się nowe talenty artystyczne!

Rozmowa Piotra z Jagodą Stączek

Piotr: Dzień dobry! Bardzo się cieszę, że mogę dziś z Panią porozmawiać. Niedawno brałem udział w warsztatach, które Pani prowadziła i to była dla mnie niesamowita przygoda! Chciałem zapytać – co zmieniło się w szkole od czasu, kiedy była Pani uczennicą?

Jagoda Stączek – Na pewno jest mocno odświeżona – to na pewno. Natomiast to co się nie zmieniło, to zapachy.  Jak weszłam do szkoły, to przypomniały mi się zapachy z dzieciństwa, bo wszystko pachnie tak samo – nawet sala gimnastyczna. A zmiany? Jest na pewno dużo nowocześniej. I wszystko jest dużo mniejsze, bo wydawało mi się większe z innej perspektywy.

Piotr: Jakie przedmioty w szkole podstawowej lubiła Pani najbardziej i czy miały one wpływ na to co Pani teraz robi?

Jagoda Stączek – Zdecydowanie moim ulubionym przedmiotem była plastyka. Od samego początku i zdecydowanie miała wpływ na to co robię dzisiaj, bo zajmuję się sztuką zawodowo. No kochałam plastykę. Rysowałam zawsze, wszędzie, w każdych warunkach. Tworzenie było  dla mnie taką supermocą, bo jak byłam bardzo mała, wszystko mogłam sobie narysować. Chciałam bawić się w statek kosmiczny, to mogłam sobie narysować okno, z którego widać było kosmos. Zawsze tworzyłam sobie światy i rzeczy, którymi chciałam się bawić. Jak byłam mała, to była taka supermoc.

Piotr: Jak wyglądała Pani droga do zostania grafikiem  ilustratorem?

Jagoda Stączek – Jeśli liczyć od samego początku…  Mam duże tradycje rodzinne, bo i moja mama jest po Akademii Sztuk Pięknych, i moja babcia tworzy, i mój dziadek był artystą plastykiem, więc gdzieś ta sztuka zawsze w domu była od samego początku. Potem były liczne konkursy plastyczne – wiadomo szkoła podstawowa. Potem dostałam się na wymarzoną Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie i po studiach tak naprawdę bardzo nieśmiało zaczęłam wysyłać swoje port folio do czasopism, do różnych miejsc. Rozpoczęłam współpracę z takim miejscem wall-being,  które zrzesza wielu plakacistów i polską sztukę, którą można sobie powiesić na ścianach. To też dało mi taką odwagę, bo zobaczyłam, że te moje rzeczy się sprzedają i że mogę działać samodzielnie. No a teraz, to już sami się o mnie dowiadują i sami zlecają mi jakieś działania artystyczne.

Piotr: Co zainspirowało Panią, aby wybrać tę profesję?

Jagoda Stączek  – Ja nie umiem nic innego robić tak dobrze. To jest chyba jedyna moja umiejętność. Nigdy nie byłam dobra z w-f,  nie byłam dobra z żadnych innych rzeczy, a w tym  zawsze byłam – ja nie mówię, że ja jestem jakaś nie wiadomo jaka, ale zawsze to było to, co umiem robić najlepiej.

Piotr: Czy pamięta Pani swoje pierwsze rysunki, które tworzyła w szkole? Jakie one były?

Jagoda Stączek –  Pamiętam swoje pierwsze rysunki. Pamiętam taki rysunek, z którego w dzieciństwie byłam bardzo dumna. To był rysunek bobasa – bo moja mama, która też rysowała, narysowała w prezencie dla lekarza pediatry, taki rysunek bobasa i ja tez chciałam. Wydawało mi się, że był świetny i byłam bardzo dumna. Kiedy zobaczyłam go po latach okazał się dość koszmarny – w sensie to dziecko wyglądało jak mały diabełek.  Ale wtedy byłam bardzo dumna.

Piotr: Jak wyglądały lekcje plastyki, gdy była Pani uczennicą?

Jagoda Stączek –  Pamiętam, że była taka dość duża sala- być może mi się wydawało, że była duża. Na pewno były umywalki, w których mogliśmy myć ręce. Kojarzy mi się z dużą ilością farby i brudzenia. Pamiętam rysowanie drzewa. Jedna pani nauczyciela chciała zobaczyć jak każdy z nas interpretuje i mieliśmy z wyobraźni namalować drzewo.  Pamiętam, że ołówkiem rysowaliśmy te drzewa. Nauczycielka wtedy pochwaliła moją pracę. Wyróżniała się, bo była troszkę taka realistyczna. Nie mam pojęcia, jakby to dzisiaj wyglądało z perspektywy czasu. Ale super były te zajęcia.

Piotr: Czy brała Pani udział w konkursach plastycznych?

Jagoda Stączek – Tak, zawsze i tylko w plastycznych. A nie – czasem w literackich. Ale  w plastycznych bardzo, bardzo dużo, bo tak jak mówię, zawsze umiałam to robić najlepiej. Nic innego nie szło mi tak dobrze.

Piotr: Jakie umiejętności są najważniejsze, by zostać dobrym grafikiem lub ilustratorem?

Jagoda Stączek – Wydaje mi się, że przede wszystkim kreatywność . Oczywiście ważna jest technika i takie umiejętności plastyczne jak  umiejętność perspektywy, anatomii itd.  Ale tak naprawdę do bycia ilustratorem ważniejsza jest kreatywność. Wiele rzeczy można obejść a najważniejsza jest idea –  czyli jeśli mam tekst, to żebym umiała go zilustrować. Nie muszę mieć tak zwanej łapy – jak to mówią rysownicy-  czyli takiej super umiejętności technicznej, tylko najważniejsza jest kreatywność.

Piotr: Wiemy, że osiągnęła już Pani kilka sukcesów zawodowych. Może nam Pani o nich opowiedzieć?

Jagoda Stączek  – Takie ostatnie i najważniejsze sukcesy to wystawa z Zamku Ujazdowskim w Warszawie, która została przez jury nagrodzona jako najlepsza wystawa w całym sezonie i wygrała główna nagrodę. Więc to chyba taki mój największy sukces zawodowy, jaki do tej pory miałam. Kolejny to mój plakat dla wałbrzyskiego Teatru Lalek. Znalazł się on na Biennale Plakatu Polskiego w Katowicach.

Piotr: Serdecznie Pani gratulujemy i życzymy kolejnych sukcesów artystycznych. Dziękujemy za odwiedziny i przeprowadzenie warsztatów da naszych uczniów.

Jagoda Stączek  – Również dziękuję, bardzo to było inspirujące zobaczyć młodych twórców.

Październik 2024

Spotkanie z Rafałem Pawłowskim absolwentem szkoły z lat 1984 – 1992

Odwiedził nas wyjątkowy gość – Rafał Pawłowski – absolwent naszej szkoły z lat 1984–1992, dziennikarz Polskiego Radia Wrocław a obecnie burmistrz gminy Niemcza. Podczas spotkania dzielił się swoimi doświadczeniami z pracy dziennikarskiej, opowiadał o wyzwaniach i przygodach, które napotkał na swojej drodze zawodowej. Nasi młodzi dziennikarze mieli okazję dowiedzieć się, co sprawia, że praca dziennikarza jest tak ciekawa, i jakimi cechami warto się kierować, podejmując ten zawód.

Dzięki cennym wskazówkom naszego gościa młodzi redaktorzy szkolnej telewizji Tele 15 mogli zdobyć praktyczne porady dotyczące przygotowywania wywiadów oraz prowadzenia rozmów. Nasza dziennikarka Iga, miała także okazję przeprowadzić wywiad, podczas którego pan Rafał wspominał szkolne lata, zdradzając, jakie były jego ulubione lekcje oraz jak szkoła wpłynęła na jego życiowe decyzje.

Spotkanie pozwoliło naszym młodym dziennikarzom spojrzeć na zawód dziennikarza z innej perspektywy i zdobyć praktyczne wskazówki. Mamy nadzieję, że rozbudziło ich ciekawość i pomoże im w realizacji nowych, szkolnych projektów!

Rozmowa Igi z Rafałem Pawłowskim

Iga: Dzień dobry! Mam na imię Iga, jestem dziennikarką szkolnej telewizji Tele 15. Dziękuję, że znalazł Pan czas na rozmowę. Jesteśmy bardzo ciekawi, jak wyglądała nasza szkoła, gdy był Pan uczniem?

Rafał Pawłowski: Pod względem kształtów była podobna. Nie było tak pięknych schodów, przeszkolonych drzwi. Wchodziliśmy nie głównym wejściem, ale bocznym. Tam musieliśmy pokonać najpierw panią, która sprawdzała czy mieliśmy woreczki z butami na zmianę. Na przerwach miedzy piętrami stali dyżurni albo panie, które pilnowały żeby nie chodzić po piętrach.

Iga: Czy za Pana czasów były inne przedmioty niż teraz?

Rafał Pawłowski: Byłem ostatnim rocznikiem, który załapał się na język rosyjski. Wszyscy pozostali uczyli się języka niemieckiego. Poza tym mieliśmy takie przedmioty jakie macie teraz.

Iga: Czy szkoła miała jakieś specjalne zasady dotyczące ubioru?

Rafał Pawłowski: Wtedy nosiliśmy granatowe fartuszki z białym kołnierzykiem. Musieliśmy mieć przypiętą tarczę na lewym ramieniu a na popiersiu tarczę wzorowego ucznia, jeśli ktoś na taką zasłużył.  Nosiliśmy też worek z butami zmiennymi.

Iga: Jaka była Pana klasa, ilu było uczniów?

Rafał Pawłowski: W klasie było średnio dwudziestu pięciu, dwudziestu siedmiu uczniów. W najlepszym momencie było nas ponad trzydziestu, ale średnio dwadzieścia pięć – dwadzieścia siedem.

Iga: Czy utrzymuje Pan kontakt ze znajomymi ze szkoły podstawowej?

Rafał Pawłowski: Najczęściej wtedy, kiedy przez przypadek spotkamy się na ulicy. Z kilkoma osobami, poprzez media społecznościowe typu Facebook, wymieniamy sobie życzenia z okazji świat czy urodzin, ale tak żeby się specjalnie spotkać cała klasą… to nie było takiego spotkania.

Iga: Jakim był Pan uczniem, czy był Pan grzeczny?

Rafał Pawłowski: O to lepiej zapytać się wychowawców lub nauczycieli, bo ciężko mówić o sobie samym. Myślę, że nie byłem najgorszy, ponieważ od pierwszej do trzeciej klasy nosiłem tarczę wzorowego ucznia. Kiedyś takie tarcze nosili uczniowie, którzy mieli dobre wyniki w nauce i grzeczne zachowanie.  Od klasy trzeciej do szóstej miałem czerwony pasek. W klasie siódmej i ósmej byłem bardzo aktywny sportowo. Jeździłem z moją klasą i reprezentacją szkoły na wszystkie zawody, które były organizowane w regionie.  Udało mi się też wziąć udział w kilku olimpiadach przedmiotowych, ale nigdy nie byłem laureatem. Nie powiem, że byłem bardzo grzeczny, bowiem szalone pomysły też nam wpadały do głowy. Jednak nigdy nikt z naszych kolegów i koleżanek nie przekroczył granicy zdrowego rozsądku i  kultury, którą powinien się charakteryzować każdy uczeń szkoły podstawowej.

Iga: Czy zdarzyły się Panu uwagi?

Rafał Pawłowski: Oj i to nie jedna.  Pamiętam jak mój tato się śmiał -„Rafał jeździł ławką po klasie”. Tak, tych uwag było bardzo dużo. Jedną dostałem 2 września na pierwszej lekcji, zaraz po rozpoczęciu roku szkolnego.  Proszę jednak nie pytać mnie za co, bo aż wstyd się przyznać.

Iga: Kto był Pana ulubionym nauczycielem i dlaczego? Którego wspomina Pan najlepiej?

Rafał Pawłowski: Wszystkich wspominam najlepiej. Bardzo imponowała mi swoją kondycją fizyczną nauczycielka matematyki, pani Korzeniewska. Bardzo lubiłem i wielkie wsparcie mieliśmy w pani Kawie, która była takim łącznikiem między gronem nauczycielskim a nami. Może też szczęście polegało na tym, że jej syn był uczniem naszej klasy, ale zawsze była taką osobą, do której szliśmy się poradzić, zapytać, czegoś dowiedzieć. Nie było takich nauczycieli, których się nie lubiło . Dzisiaj mogę powiedzieć, że ci, którzy od nas najwięcej wymagali, teoretycznie byli najmniej lubiani, ale to dzięki nim człowiek coś w życiu osiągnął.

Iga: Czy pamięta Pan jakieś straszne albo śmieszne sytuacje ze szkoły?

Rafał Pawłowski: Pewnie było ich bardzo wiele, musiałbym głęboko sięgnąć w pamięć. Te najfajniejsze były podczas dyskotek szkolnych czy wyjazdów. Ale spróbuję sobie przypomnieć i opowiem Wam podczas uroczystości.

Iga: Wiemy, że był Pan przewodniczącym samorządu szkolnego. Jakie były Pana zadania i co udało się Panu zorganizować w szkole?

Rafał Pawłowski: Poprowadzić apel szkolny i nie pomylić się. Reprezentować szkołę na zewnątrz i podczas wydarzeń, kiedy przychodzili różni zaproszeni goście. Być przedstawicielem całego samorządu szkolnego. Miłe było to, że musiałem zorganizować wybory razem z kolegami i koleżankami.  Czułem odpowiedzialność, bo reprezentowałem szkołę. Człowiek się dwa razy zastanowił, czy to co zrobi nie będzie źle wpływało na wizerunek szkoły.

Iga: Czy uczniowie mogli decydować o czymś ważnym w szkole?

Rafał Pawłowski: Poprzez samorząd szkolny mogli mieć jakiś wpływ. Nauczyciele mieli z nami dobry kontakt, bo reprezentowaliśmy szkołę. Niektóre rzeczy staraliśmy się wymusić tak jak strajk, kiedy nagle na trzy-cztery, wszyscy usiedliśmy nie chcąc chodzić w kółko i to był początek dyskusji, że podczas przerwy powinniśmy mieć swobodę a nie chodzić jak konie w młynie wokoło korytarza.

Iga: Czy są jakieś rzeczy, których nauczył się Pan w szkole podstawowej a które potem przydały się w Pana życiu?

Rafał Pawłowski: Oczywiście. Nauczyłem się mówić, liczyć, pisać przebijać piłka przez boisko do siatkówki, rzucać do kosza, strzelać bramki. Szkoła podstawowa nauczyła mnie wielu rzeczy i troszeczkę mnie ukształtowała. A potem to już jest dalej ciężka praca kolejnych nauczycieli, rodziców i samego siebie.

Iga: Czy szkoła podstawowa miała wpływ na to co robi Pan w życiu zawodowym?

Rafał Pawłowski: Tak, bo gdybym nie uczył się w szkole wielu przedmiotów, gdybym nie uczył się języka polskiego, nie mógł bym być dziennikarzem.  Zawsze czułem się bardziej humanistą niż ścisłowcem mimo, że temu zaprzeczałem, bo poszedłem na Akademię Ekonomiczną.  Zawsze lubiłem w życiu iść pod prąd. Szkoła bardzo pomogła mi w tym, żebym miał wszechstronną wiedzę, bo to w mojej pracy zawodowej jest bardzo istotne. Oczywiście potem cały czas się dokształcałem i uczyłem. Szkoła nauczyła mnie też dobrych manier a pani dyrektor Walczak podczas apelu, nauczyła mnie – ciągnąc za ucho, że kobieta zawsze jest po prawej stronie mężczyzny. Przestrzegam tego przez całe życie. Idąc z jakąś panią, zawsze idę po jej lewej stronie.

Iga: Jak potoczyły się Pana losy po szkole podstawowej?

Rafał Pawłowski: Po skończeniu szkoły podstawowej poszedłem do IV Liceum Ogólnokształcącego. Następnie dostałem się na Akademię Ekonomiczną we Wrocławiu. Po ostatniej klasie liceum rozpocząłem pracę w Polskim Radiu Wrocław. Przez 25 lat byłem dziennikarzem radiowym, telewizyjnym i prasowym. Cztery lata temu zostałem wydawcą. Wydawałem Wiadomości Świdnickie, Tygodnik Dzierżoniowski oraz Wiadomości Wałbrzyskie, które zastąpiły Trybunę Wałbrzyską. Od 6 maja przyjąłem nowe wyzwanie – zostałem burmistrzem miasta i gminy Niemcza.

Iga: Dziękuję za rozmowę i za te świetne historie! Fajnie było usłyszeć, jak wyglądała nasza szkoła kiedyś. Mamy nadzieję, że jeszcze kiedyś Pan do nas zajrzy i zobaczy, co się zmieniło. Dzięki i do zobaczenia!

14 października w „Piętnastce”: z okazji „50-lecia Szkoły”

Tegoroczny Dzień Edukacji Narodowej w Publicznej Szkole Podstawowej nr 15 miał wyjątkowy charakter – był świętowany przez społeczność szkolną pięćdziesiąty raz. Jubileusz „50-lecia Szkoły” oraz postać patrona Jana Kochanowskiego były motywem przewodnim corocznej Gry Dydaktycznej, która tradycyjnie stanowiła sposób na uczczenie 14 października.

Uczniowie klas najmłodszych spędzili dzień w bajkowym klimacie i magicznej atmosferze. Wcieleni w baśniowe postacie tworzyli własne utwory bajkowe, oglądali baśniowe adaptacje filmowe, śpiewali, tańczyli i rysowali oraz pisali życzenia dla swoich nauczycieli i nauczycielek.

Klasy starsze, podzielone na dwie grupy, zmagały się i rywalizowały w rozwiązywaniu zadań, quizów, zagadek i łamigłówek dotyczących postaci i twórczości Jana Kochanowskiego, pięćdziesięcioletniej historii „Piętnastki” oraz znajomości realiów epoki sprzed półwiecza. Było trochę trudno, było zabawnie, było sentymentalnie. Szczególną uwagę i nostalgiczne nastoje przykuwały i wywoływały te zadanie, które bezpośrednio przenosiły uczestników gry w przeszłość szkoły, kultury, architektury, muzyki i mody.

Klasy IV-V wykazały się wiedzą, umiejętnościami oraz gotowością do wzajemnej pomocy i współpracy, zmagając się z szerokim wachlarzem zadań. Uczennice i uczniowie, podzieleni na drużyny, układali z puzzli portrety Jana Kochanowskiego, rozwiązywali angielsko-polskie zagadki o renesansowym poecie, byli Matematycznymi tropicielami, którzy rozwiązując zadania matematyczne, dochodzili do haseł związanych z patronem szkoły. Nie zabrakło również kilku krzyżówek, do rozwiązania których należało wykazać się znajomością historii szkoły, postaci i twórczości Jana z Czarnolasu. Zadania łączyły również historię i teraźniejszość – w pracowni komputerowej uczestnicy zabawy musieli wykorzystać zdobycze nowoczesnej technologii informacyjnej do „odkopywania” przeszłości. W nieczęsto odwiedzanych zakamarkach strony internetowej „15”, szukali szczegółowych informacji z historii swojej szkoły.

Klasy VI-VIII mogły odbyć wirtualny spacer po Muzeum Jana Kochanowskiego w Czarnolesie, usłyszeć przeboje muzyczne z lat 70-tych, 80-tych i trochę późniejszych, zobaczyć eksponaty mody sprzed lat a przy okazji – pozmagać się z zadaniami, zagadkami i quizami, które się z tym wiązały. Przygotowujący zadania nauczyciele i nauczycielki odbyli sentymentalne podróże w przeszłość: zdobyli i wkomponowali w treść zadań hity z historycznych list przebojów, fotografie, na których zostały utrwalone okolice szkoły, dzielnicy i miasta sprzed pięćdziesięciu lat, style ubioru. Nad wszystkim patronowała cyfra „50”: „50 dyscyplin sportowych na 50-lecie”, „50 lat muzyki”.

Nie zabrakło również najserdeczniejszych życzeń dla „Piętnastki” – jedno z zadań polegało na zredagowaniu życzeń z okazji Jubileuszu 50-lecia.

To był wspaniały dzień dla całej szkolnej społeczności: radosne dzieci, uśmiechnięta młodzież, zadowoleni nauczyciele i wszyscy pracownicy szkoły.


29 września obchodzimy Ogólnopolski Dzień Głośnego Czytania. Święto to zostało ustanowione w 2001 roku z inicjatywy Polskiej Izby Książki, a jego patronką jest Joanna Porazińska, autorka książek dla dzieci. Wszyscy wiemy, że nigdy nie jest za wcześnie, aby rozpocząć przygodę z czytaniem. Wpływa ono na rozwój, wzbogaca słownictwo, pomaga w budowaniu właściwych relacji. Głośne czytanie w naszej szkole odbyło się 3 października, a motywem przewodnim były jej pięćdziesiąte urodziny! W związku z jubileuszem czytaliśmy opowiadanie zamieszczone w czasopiśmie dla dzieci Świerszczyk wydanym dokładnie 50 lat temu – we wrześniu 1974 roku. Wybór tego opowiadania miał szczególny wymiar symboliczny, gdyż przypominał o wydarzeniach z czasu, gdy szkoła dopiero rozpoczynała swoją działalność.

Uczniowie mieli okazję przenieść się w przeszłość, słuchając historii, która łączy pokolenia i jest częścią tradycji literackiej młodych czytelników sprzed pięciu dekad. Cała akcja nie tylko promowała czytelnictwo, ale także pozwoliła uczniom lepiej zrozumieć, jak wyglądało życie szkolne w czasach, gdy ich szkoła stawiała pierwsze kroki. Było to również przypomnienie o roli literatury dziecięcej i czasopism, takich jak „Świerszczyk”, w kształtowaniu wyobraźni i edukacji kolejnych pokoleń.

Zachęcamy do zapoznania się z wyjątkowym numerem „Świerszczyka” z września 1974 roku! Czytając, odkryjecie, jak wyglądała literatura dziecięca w tamtych czasach i jak zmieniała się na przestrzeni lat. To świetna okazja, by połączyć naukę z zabawą i uczcić 50-lecie naszej szkoły!

Wrzesień 2024

Z okazji Dnia Chłopca Samorząd Uczniowski zorganizował wyjątkowe Mistrzostwa Szkoły w Piłce Nożnej. Nawiązywały do Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej w Niemczech z 1974 roku, które były jednym z największych sukcesów polskiej piłki nożnej.

Drużyny uczniów rywalizowały w turnieju, inspirowanym tamtym historycznym mundialem. W atmosferze sportowej rywalizacji i zabawy chłopcy mogli poczuć ducha piłkarskich emocji sprzed lat. Uroczystość miała także wymiar edukacyjny – nawiązując do wydarzeń z 1974 roku, uczniowie przypomnieli sobie o wielkich osiągnięciach polskich piłkarzy oraz o roli sportu w życiu szkolnym.

Polski występ na Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej w 1974 roku, jest jednym z najbardziej pamiętnych w historii polskiej piłki nożnej. Reprezentacja Polski, prowadzona przez trenera Kazimierza Górskiego, zdobyła trzecie miejsce, co było największym sukcesem Polski na mundialu do tamtej pory.

Polska drużyna zachwyciła cały świat swoją ofensywną grą, a wielu zawodników z tamtej ekipy, takich jak Grzegorz Lato, Kazimierz Deyna czy Jan Tomaszewski, zyskało międzynarodowe uznanie. Grzegorz Lato został królem strzelców turnieju z 7 bramkami.

Kluczowe momenty dla Orłów Górskiego:

  • W fazie grupowej Polska pokonała Argentynę (3:2) i Haiti (7:0), a także niespodziewanie wygrała z Włochami (2:1).
  • W drugiej fazie grupowej Polska pokonała Szwecję (1:0) i Jugosławię (2:1).
  • W decydującym meczu o finał Polska zmierzyła się z RFN i przegrała 0:1 na tzw. „meczu na wodzie”, rozegranym w trudnych warunkach atmosferycznych. Przegrana ta uniemożliwiła Polsce wejście do finału.
  • Polska wygrała jednak mecz o trzecie miejsce, pokonując Brazylię 1:0 po bramce Lato.

Rozpoczęcie roku szkolnego 2024/2025: Rok pełen nauki, wyzwań i jubileuszowych wydarzeń

4 września 2024 roku nasza szkoła z radością powitała uczniów na uroczystym rozpoczęciu nowego roku szkolnego. Szczególna atmosfera towarzyszyła tegorocznemu wydarzeniu, ponieważ rok 2024/2025 to dla nas czas wyjątkowy – obchodzimy jubileusz 50-lecia istnienia naszej szkoły.

Przez najbliższe miesiące czeka nas wiele inicjatyw, które mają uczcić ten wyjątkowy jubileusz. W planach są wydarzenia zarówno edukacyjne, jak i artystyczne, które przypomną bogatą historię szkoły, podkreślą jej osiągnięcia i pokażą, jak ważnym miejscem była i jest dla społeczności lokalnej.

Pierwszy dzień szkoły to także czas radości i nowych początków. Na sali gimnastycznej zgromadzili się uczniowie, nauczyciele i rodzice, aby wspólnie powitać nowy rok szkolny. Dyrektor szkoły w swoim przemówieniu podkreślił znaczenie jubileuszu i zapowiedział, że każdy uczeń znajdzie coś dla siebie w bogatym programie wydarzeń.

Jubileusz 50-lecia szkoły to również okazja, by spojrzeć w przyszłość. W tym roku kontynuujemy rozwijanie nowoczesnych metod nauczania, organizację interdyscyplinarnych warsztatów i udział w licznych projektach edukacyjnych. Jesteśmy szkołą, która dba o tradycję, ale jednocześnie otwiera się na nowe wyzwania.

Życzymy wszystkim uczniom, nauczycielom i rodzicom pełnego sukcesów i satysfakcji roku szkolnego! Niech będzie to czas wspaniałych wspomnień, które staną się częścią kolejnych 50 lat naszej szkoły.

staną się częścią kolejnych 50 lat naszej szkoły.